Miejmy nadzieję, że w procesie przygotowywania tego przekazu użyto zaawansowanych efektów specjalnych, bo w przeciwnym razie musielibyśmy pogodzić się z z faktem, że pewien biedny psiak strasznie się nacierpiał występując w reklamie.
Przyznam się otwarcie, że tej reklamy nie rozumiem:
Jakie twarde dowody? Przecież temu psu nic spod ogona nie wyłazi!
Być może grafik był zbyt taktowny, żeby je („dowody”) pokazać? Ale w takim wypadku – czy to dobrze, że owe „dowody”, których na przekazie nie widać, są twarde? Czy to psa nie bolało, kiedy te „dowody” wychodziły na światło dzienne?
A może właśnie chodzi o to, że tam nic nie ma – pies żre, żre i żre i… nic! Czyściutko! Ale czy to dobrze? Czy to psa nie boli?
Tak czy inaczej – martwię się o tego psa, chociaż nie lubię jamników. Nie powinniśmy zawiadomić jakiegoś Animal Watch?
PS. Wiem – popełniam autoplagiat z http://blogreklamowy.com/index.php/2009/06/09/chciales-dowodu-to-masz-twardy/#comments. Trudno, jakoś będzie trzeba z tym żyć.