Radiowa Trójka od jakiegoś czasu prowadzi akcję „Nie trać słuchu”, próbując uchronić nas przed akustycznym złem ziejącym między innymi z dousznych słuchawek iPodów, empetrójek i podobnych gadżetów. Chwała Trójce, ale co mają zrobić ci, dla których edukacyjne dobrodziejstwo akcji przyszło za późno?
Przede wszystkim: nie tracić nadziei. Niedosłyszących nieszczęśników pod swoje opiekuńcze skrzydła wzięło poznańskie Multikino w Starym Browarze.
Zawsze lubiłem Multikino za co najmniej przyzwoitą aparaturę nagłośnieniową. Teraz będę ich cenił za to, że w bezinteresownym odruchu solidarności próbuje przywrócić przyjemność doświadczania dźwięku tym, którym okrutny los wespół z wynalazkami Steve’a Jobsa możliwość tę odebrał.
Multikino bowiem postanowiło wyciskać siódme poty ze swojego systemu audio, tak, aby osoby, którym narząd słuchu nie dopisuje, poczuły dźwięk każdym organem, która ma chociażby najmniejszy potencjał do wpadania w rezonans. Potężne basy sprawiły, że podskakiwałem w kinowym fotelu w rytm pulsu pobudzonej do drgań podłogą. Czyste i przenikliwe soprany emitowane z mocą kilku tysięcy watów wyprostowałyby mi nawet stylową afro-koafiurę, gdybym tylko mógł się takową pochwalić. Wchodząc w najwyższe rejestry nagłośnienie sprawiłoby, że pękłyby mi szkła w okularach – gdybym je nosił. Nic straconego. Z braku okularów nagłośnienie pozbawiło mnie najpierw kamienia nazębnego, a potem – gdy nieopatrznie jeszcze raz otworzyłem usta ze zdziwienia – także szkliwa.
Naprawdę, w Multikinie można poczuć dźwięk każdą komórką ciała.
A najbardziej ujmujące w tym wszystkim jest to, że Multikino postanowiło, że z dobrodziejstw jego fantastycznego nagłośnienia będą mogli skorzystać także ci najbardziej bezbronni i bezradni wobec brutalnego ataku cywilizacji hałasu.
Bo opisywane tour de force nagłośnienia miało miejsce w trakcie emisji zwiastunów i multikinowych zajawek bezpośrednio przed seansem „Kubusia Puchatka”, jakiś tydzień temu. W trakcie samego filmu niestety było już nieco ciszej. Ale na szczęście tylko nieco.
PS 1. Chłopaki z Multikina, mam nadzieję, że to przeczytaliście, i to przeczytaliście ze zrozumieniem. Bo następnym razem jak na seansach dla dzieci będziecie kombinować jak wystrzelić membrany z głośników, to już się nie będę wyzłośliwiał. Następnym razem, że pozwolę sobie sparafrazować klasyka, mój czarnuch zaczai się w Waszym kubełku z popcornem. Z decybelomierzem. I będzie syf.
PS 2. Jak być może pamiętacie, podobnej sztuki co Multikino próbował dokonać ostatnio Asus, jednak mimo najszczerszych chęci, rezultaty dźwiękowej ofensywy producenta laptopów nie były tak spektakularne.