Mówi się, że nie wszystkie firmy powinny mieć swój fan page na Facebooku. Mówi się, że social media nie są dla każdego, że nie do wszystkich branż pasują. Ale to brednie. Banialuki opowiadane przez ludzi małej wiary.
Słowo „wiara” jest tu zresztą bardzo na miejscu, bo za chwilę otrzemy się o kwestie ostateczne.
Ale zanim zaczniemy się ocierać… Pewnie zauważyliście, że mam słabość do dygresji i przydługich wstępów. Pozwolicie, że po raz kolejny tej słabości ulegnę. Otóż mam taką teorię, która dotyczy śmierci i kupy. Śmierć i kupa to rzeczy, które nas mentalnie uwierają (kupa zresztą czasami uwiera całkiem fizycznie). Postrzegając się z grubsza się jako istoty idealne i piękne, trudno nam się pogodzić z tym, że materialne „dziedzictwo”, jakie po sobie pozostawi(a)my jest tak dalekie od bycia idealnym i pięknym. Dlatego albo próbujemy jedno lub drugie oswoić koszarowymi dowcipami, albo wypychamy gdzieś poza nawias codziennych zmartwień.
Oczywiście nie wszyscy mogą wszystko z łatwością wypchnąć, lub też wypychanie przychodzi z nadmierną łatwością i w zgoła nieoczekiwanych momentach…
Psychologowie, z których coraz większym zainteresowaniem się spotykam (przynajmniej jeśli chodzi o fejsbukowych fanów), z pewnością potwierdzą moje spostrzeżenia.
Jak być może wiecie, tematyce toaletowej jest poświęcona specjalna szufladka na maltretingu: ad rectum (i z tego co widzę, wpisy w niej lądujące są przez Was ekhm… konsumowane wyjątkowo chętnie, o ile wręcz nie najchętniej ze wszystkich, które pojawiają się na maltretingu). Gorzej jest ze śmiercią: świat marketingu jakoś nie chce się nią zajmować tak chętnie jak wylotem układu pokarmowego, dlatego i ja nieczęsto mam o czym pisać.
Dlatego chwała tym nielicznym pionierom społecznej komunikacji, którzy śmierć – kwestię tak ważną dla każdego z nas, a tak często zapomnianą, nam przybliżają. I to w tak powszednim i na pierwszy rzut oka wyzutym z ezgystencjalnej głębi medium, jakim jest Facebook.
Chwała też za to, że nie rozpoczynają swojej misji od wielkich słów, które mogłyby większość z nas odstraszyć lub zniechęcić. Rozpoczynają swoją misję od pokazania, że też są ludźmi.
Przedsiębiorcy pogrzebowi.
Właściwie to jeden przedsiębiorca pogrzebowy.
Przyjrzyjmy się kilku wpisom z jego fejsbukowego fan page’a. Zacznijmy od najwcześniejszego.
Luty 2011: Dylematy polityki cenowej.
Ile kosztuje pogrzeb? Tyle, ile klient może zapłacić. I ani grosza mniej.
Czerwiec 2011: Wiatr we włosach
Jeśli ktoś z Was chciałby się wybrać w ostatnią podróż w przyczepie z Castoramy, to ma ku temu okazję.
Wrzesień 2011: Czas to pieniądz
Na szczęście nie w branży pogrzebowej. W branży pogrzebowej klientom raczej się już nie pali.
No chyba że chodzi o kremację.
Na marginesie – jeśli zastanawialibyście się, kto tak naprawdę jest klientem dla branży pogrzebowej, to ten tekst o toksycznym związku seksu i śmierci rzuci nieco światła na problem.
Wrzesień 2011: Dwie pieczeni na jednym ogniu
Na koniec prawdziwa perełka: HR i marketing w jednym, i to wszystko na Facebooku. Komunikacja z zakresu zarządzania personelem może się okazać znakomitym sposobem na pokazanie potencjalnym klientom, że to oni są najważniejsi.
Fotografia na wstępie: Gail Des Jardin (www.flickr.com)