Właśnie. Lepiej późno niż wcale. Wczesnym rankiem, podczas spontanicznej dyskusji na temat wyższości czystości języka nad nieczystością języka, wykluło się nowe słówko, które ma szansę wyrugować z (nie)polszczyzny znane dzięki facebookowej zarazie lajki, lajkowanie i temu podobne zakały.
To słówko to „tolubić” i z prawdziwą gracją poddaje się słowotwórstwu. Bez problemu możemy sobie wyobrazić czasownik „potolubić”, „utolubić” czy przymiotnik „utolubiony”. Na przykład:
Kasia wrzuciła na fejsa świetne zdjęcie w stroju kąpielowym. Wczoraj wieczorem potolubiłem je razem z Szymonem!
albo
Jaki jest twój utolubiony wokalista?
albo
Przecież to jest głupie! Po co to potolubiłeś?
Nie mogąc się nadziwić, że na „tolubić” nikt jeszcze nie wpadł, jestem pewien, że słówko to lepiej przyjmie się w narodzie niż „lubić to”. W końcu każdy lubi coś potolubić od czasu do czasu.
W dodatku, dzięki czasownikowi „tolubić” możemy wreszcie zastąpić obcego polszczyźnie „lajka” – „tolubem”. Przykład?
O, widziałem, że dałeś toluba mojemu filmikowi! Dzięki!
Przez moment pomyślałem, aby odpowiednik „lajka” utworzyć w oparciu o słowo „potolubić”, ale jako że zbliża się lato, a ja korzystam z komunikacji miejskiej… Cóż, mam wrażenie, że słowo „potolub” mogłoby szybko nabrać nowego znaczenia.
PS. Tak na marginesie: czy zastanawialiście się kiedyś nad słowem „klopsiki”? No wiecie: klop-siki?