Buty Reebok EasyTone to zgodnie z szumnymi zapowiedziami producenta „przyjemny sposób na redukcję tkanki tłuszczowej”. Zanim jednak przejdziemy do pozbywania się niechcianych tkanek z organizmu – trochę historii.
EasyTone zostały wprowadzone w 2009 roku i reklamowane były jako buty, które zapewnią paniom boskie nogi i takież pośladki. Efekt ten miała zapewniać specjalna konstrukcja podeszwy, zmuszająca mięśnie do bardziej intensywnego wysiłku.
Wyniki badań, na których Reebok oparł swoje twierdzenia widzieli jedynie nieliczni (firma nigdy nie udostępniała ich publicznie) i raczej nie podzielali entuzjazmu firmy. W dodatku ci nieliczni byli na tyle wpływowi, by ich sceptycyzm miał bardzo wymierne skutki. Ale o tym za chwilę – teraz wróćmy do podeszwy.
Nazwa EasyTone, przynajmniej dla polskiego ucha, może być cokolwiek myląca. Sugeruje pewną łatwość, tymczasem pomysł Reeboka na odchudzanie polega na tym, by w butach chodziło się… trudniej niż w zwykłych butach. No wiecie – gorzej.
Stworzone przez zespół Reebok’s Advances Concepts buty EasyTone oraz EasyTone+, opierają się na systemie dwóch podkładek balansujących, które wraz z systemem transferu powietrza sprawiają, że powietrze w podkładkach przemieszcza się z przodu do tyłu i z powrotem powodując naturalną niestabilność przy każdym kroku.
źródło: easytone.com.pl
Człowiek w butach Easytone chodząc musi się ciut więcej napracować, aby zachować równowagę stawiając kolejne kroki. A przynajmniej takie były założenia producenta, bo jak jest w praktyce…
Cóż, jak jest w praktyce, tego nie sposób się dowiedzieć. Wśród wspomnianych wcześniej nielicznych sceptycznych, którzy widzieli wyniki rzeczonych badań, znalazła sie brytyjska organizacja Advertising Standards Authority. ASA nakazała wycofanie reklam produktu, gdyż:
- liczba osób poddanych badaniu była tak niska, że nie sposób było na ich podstawie wyciągać wiążących wniosków,
- badani mogli z czasem przystosowywać się do nietypowych butów, niwelując ich rzekomo intensyfikujący wysiłek wpływ; niestety sesje badawcze trwały zbyt krótko, aby potwierdzić lub wykluczyć taki scenariusz.
Swoje 3 grosze dorzuciła także pewna amerykańska instytucja rządowa: Federal Trade Comission. Właściwie nie były to 3 grosze, tylko 25 milionów dolarów. I właściwie to nie FTC je dorzuciła, tylko na mocy ugody sądowej musiał je wyłożyć w własnej kieszeni Reebok. Pieniądze zostały przeznaczone na zwrot pieniędzy klientom, którzy kierując się wprowadzającą w błąd reklamą kupili buty z linii EasyTone lub RunTone.
A tak na marginesie: ciekawe, że dla chłopaków z Reeboka niestabilność przy chodzeniu jest czymś naturalnym.
Koniec historii. Przechodzimy do teraźniejszości.
Mimo medialno-sądowych porażek, Reebok nie stracił animuszu. Firma zamówiła nowe badania i zaczęła ponownie promować buty. Tym razem buty nie miały już zapewniać wspaniałych nóg i tyłka, ale stały się „przyjemnym sposobem na redukcję tkanki tłuszczowej”.
Jeśli którejś z Szanownych Czytelniczek Maltretingu rozbłysły właśnie oczy na myśl o licznie zrzucanych kilogramach, to muszę nieco ostudzić ten entuzjazm. Po pierwsze, raczej nie będą to kilogramy, a po drugie… nie do końca będzie to zrzucanie.
Przyjrzyjmy się dokładnie grafice, jaką można zobaczyć na stronie Reeboka:
Dymek pojawiający się po wskazaniu kursorem słowa „badanie” głosi:
*Niezależne badanie przeprowadzone w okresie 12 tygodni wykazało, że u kobiet w wieku 22-39 lat, które 3x w tygodniu podczas monitorowanych treningów aerobowych na bieżni nosiły buty EasyTone, nastąpiła redukcja tkanki tłuszczowej średnio o 2,5%. Chociaż nie ustąpiła utrata wagi ciała, redukcja tkanki tłuszczowej u kobiet noszących buty EasyTone wynosiła tyle samo co przyrost czystej masy mięśniowej. Indywidualne wyniki mogą się różnić. Badanie nie objęło butów EasyTone+ oraz EasyTone Too.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Zgodnie z niezależnymi badaniami (niezależnymi, ale zapewne zleconymi przez Reeboka – ciekawe, co Reebok rozumie w takim razie przez badania zależne?), redukcja tkanki tłuszczowej wśród badanych kobiet wyniosła średnio 2,5%.
2,5% nie brzmi szczególnie imponująco, co? A ile to właściwie jest to 2,5%?
Powiedzmy, że przeciętna Polka w wieku 22-39 lata (czyli takim, jak w badaniu Reeboka) waży 60 kg. Jeśli wierzyć wikipedii, tkanka tłuszczowa u kobiety stanowi 20-25% masy ciała. Wykonując szereg niezwykle skomplikowanych obliczeń dochodzimy do wniosku, że średni spadek łącznej masy ciała to – raczej mało imponujące – 0,50%-0,63%. Czyli równie jeszcze mniej imponujące 300-375 gram.
300… a niech stracę – 375 gram. Przez 12 tygodni treningów.
Szczerze mówiąc, taniej i mniej czasochłonnie byłoby się po prostu porządnie wysrać.
W dodatku o żadnym spadku wagi nie może być mowy, bo w miejsce owych 300-375 gram tłuszczu pojawia się tyleż samo mięśni. Co akurat może nie jest takim złym efektem ubocznym, ale…
No właśnie. Ale.
Czytając notkę o badaniach nie mogę się nadziwić, że – subtelną bo subtelną, ale jednak – utratę tłuszczu Reebok przypisuje właśnie swoim butom, a nie temu, że badanym paniom zafundowano 12 tygodni treningów na bieżni…
PS. Cynk o Reeboku zawdzięczamy Marcie.