Jeśli myślicie, że dzisiaj wejdę w buty miłej pani redaktor pisma poradnikowego dla pań, a potem…
…a potem rozochocony wejdę jeszcze w jej bieliznę, bluzeczkę, kieckę, wymaluję się jak na odpust i ruszę na zjazd drag queens, to się mylicie. Nie dzisiaj. „Jak rozładować napięcie przemiesiączkowe” to po prostu kolejny prawie-że-od-czapy tytuł wpisu na Maltretingu. Ale tylko „prawie”, bo jest w nim ziarnko sensu.
Dzisiaj bowiem będzie o menstruacji.
Ale nie bójcie się. Jak to mówią w amerykańskich programach telewizyjnych: I’m a trained professional.
Gad Saad jest profesorem marketingu na John Molson School of Business przy Concordia University w Kanadzie. Jak inni profesorowie marketingu, także prof. Saad jest zdeterminowany poszerzać wiedzę ludzkości o marketingu.
Wiedziony tą determinacją, prof. Saad wespół z Erikiem Stenstromem opublikował na łamach Journal of Consumer Psychology artykuł pod zgoła rozrywkowym tytułem Calories, beauty, and ovulation: The effects of the menstrual cycle on food and appearance-related consumption.
Zgodnie z tytułem, artykuł traktuje o wpływie fazy cyklu menstruacyjnego na decyzje zakupowe człowieka. A właściwie nie człowieka, tylko kobiety.
Okazuje się mianowicie…
To znaczy oczywiście kobieta też człowiek, tylko chodziło mi o to, że o facetach nic nie będzie! (Cholera, muszę uważać co piszę, bo następnym razem jak się w porę nie zorientuję, to mi gotowa przemaszerować się przez Maltreting parada wojujących feministek…)
Wracając do tematu: okazuje się mianowicie, że faza cyklu menstruacyjnego ma wpływ na to, co ludz… kobiety kupują i konsumują.
Dni płodne cyklu sprzyjają nabywaniu i (nad)używaniu wszelkich produktów, które prowadzą do zwiększenia seksualnej atrakcyjności kobiet: kosmetyków, fatałaszków i kąpieli słonecznych (biorąc pod uwagę, że badania miały miejsce w Kanadzie, „kąpiele słoneczne” to zapewne politycznie poprawny językowy zamiennik wizyty w solarium).
Z kolei dni bezpośrednio poprzedzające krwawą teksańską masak… ojej, co ja dzisiaj tak szowinizuję? Chciałem napisać po prostu „tzw. okres”, a tu mi jakieś krwawe masakry z klawiatury wyskakują?
W każdym razie w dniach poprzedzających bezpośrednio menstruację kobiety zwracają swoje myśli i zachcianki w kierunku żywności, i to żywności wysokokalorycznej.
Każdy rasowy specjalista od marketingu zdobywszy tego typu nową wiedzę powinien od razu zadać sobie pytanie – jak mogę to wykorzystać? Ja może podrzucę jeden przykład.
Wiedza o słabości kobiet do wysokokalorycznej żywności może być z powodzeniem wykorzystana przez producentów i sprzedawców kobiecych artykułów higienicznych.
Poniżej podam kilka pomysłów na to, jak – dodając do produktu tzw. gratisy – zwiększyć sprzedaż rzeczonych artykułów higienicznych. Dwa z tych pomysłów są niewątpliwie znakomite, co do jednego… mam pewne wątpliwości.
Przykład 1. Wariant podstawowy
Przykład 2. Coś mi mówi, że w przypadku tamponów, nie ze wszystkim może wejś… znaczy pójść gładko.
Przykład 3. Ale premia za duży zakup z pewnością byłaby strzałem w dziesiątkę!