Kojarzycie Kubusia? Tego od piosenki w reklamie sprzed lat „sok mar-chwio-wo-o-wo-cowy, Kubuś gęsty, Kubuś zdrowy”? Piosenki, z której została już tylko przywołująca refren z przeszłości melodia – słowa „sok” z jakiegoś tajemniczego powodu nie uświadczymy już ani w reklamie, ani dumnie wyeksponowanego na etykiecie produktu.
A powód rzeczywiście jest tajemniczy – przynajmniej dla mnie, ignoranta – bo słowo „sok” co prawda dumnie eksponowane na etykiecie nie jest, ale jednak jest na niej zamieszczone. Tuż przed listą składników pojawia się określenie „sok z warzyw i owoców”, wskazujące, że jednak mamy do czynienia z sokiem. Dość dziwnym jednak, bo z dodatkiem cukru i wody – a wydawało mi się, że dodatek cukru i wody zamienia sok w napój tudzież nektar?
No ale jak wspomniałem jestem w tej dziedzinie ignorantem, a poza tym wcale nie miałem się dzisiaj zajmować jakimś sokiem-nie-sokiem, tylko produktem zgoła odmiennym. Kubuś ma bowiem w swojej ofercie Waterrr.
Waterrr to coś takiego jak woddda, ale z dodatkiem – owoców! I to jakim imponującym dodatkiem! Chłopaki projektujące butelkę Waterrra nie pozostawiają małemu konsumentowi (tudzież jego mamie) pola na wątpliwości: obecność owoców jest zasadniczym powodem, dla którego należy kupić Waterrr.
Owoce – w tym wypadku zasłużone dla Maltretingu maliny – zajmują bowiem poczesne miejsce na etykiecie, w tym także na liście zalet produktu.
Jest tylko pewien mały szkopuł – grafik zapomniał o składniku, który ma strategiczne wręcz znaczenie dla – jakby to powiedzieć – energetycznego potencjału produktu. Może posłużę się może formą obrazka, żeby to zilustrować.
Właśnie. Poza wodą, to cukier jest podstawowym składnikiem Waterrra. I sądząc po liście składników oraz tabelce z zestawieniem tzw. wartości odżywczych – jest go ponad 50 razy więcej niż tak eksponowanego soku malinowego (niestety producent nie odpowiedział na moje pytanie o skład, ale raczej wątpliwe jest, by za zasadniczą większość z 5,4 g węglowodanów w 100 g produktu odpowiadało coś innego niż cukier trzcinowy – potencjalnymi kandydatami jest 0,1 g soku malinowego, sok cytrynowy i aromat).
Tak więc drogie Mamy – jeśli kiedykolwiek ze względów dietetycznych odmawiałyście swoim dzieciom Coca-Coli i zamiast niej proponowałyście Waterrr, nie róbcie tego więcej. Nie uprzykrzajcie życia swoim pociechom: jak chcą Colę, niech mają. Najmniejsza – półlitrowa – butelka Waterrra dostarcza zaledwie 1/4 cukru mniej niż puszka Coca-Coli.
A tak przy okazji – jeśli dalibyśmy się przekonać Kubusiowi, że Waterrr to woda, to – jak można wyczytać na etykiecie – byłaby to chyba pierwsza na świecie woda… pasteryzowana.