Kwestia tłumaczenia tytułów filmu wzbudzała w Polsce powszechną wesołość i/lub konsternację jeszcze zanim bracia Lumière przedstawili światu swój wynalazek, ale przypadek filmu… no właśnie, jakiego?
Przypadek filmu „Realité”, czyli po polsku… no właśnie nie. (No chyba, że już tak?)
Przypadek filmu „Realité”, czyli w Polsce „Reality”, jest szczególny.
Wprowadzając film do polskich kin, dystrybutor tłumaczy tytuł filmu z francuskiego na angielski.
Kurtyna.
***
Tak sobie myślę, że pewien wschodnioeuropejski naród powinien solidnie zdzielić się w łeb, a potem zastanowić się nad tym, jak często kompletnie bez sensu zaśmieca swój język. I odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to wyraz jego światowości, czy też czegoś zgoła przeciwnego.
A przynajmniej takie jest moje view na ten temat.
[Aktualizacja, 11.08.2015, 13:00] PS. Tytułem małego wyjaśnienia: irytuje mnie nie tylko zaśmiecanie polszczyzny, ale też zalew tekstów typu „x rzeczy, które…”, zatem 9 kolejnych tytułów nie będzie.
I nigdy nie miało być.
Fotografia na wstępie: Freeimages.com / Alexandre Saes