Z daleka od zgiełku wielkich miast rodzą się pomyły nietuzinkowe i niezwykłe. Odważne umysły pracowników agencji kreatywnych nie boją się sięgnąć do tematów, które do tej pory były tabu dla reklamy: kwestii ostatecznych.
Dzisiaj na warsztat trafiają dwa plakaty, które można (było?) podziwiać w ostatni weekend w Chojnicach. Niewątpliwie odważną decyzję o ich ekspozycji podjęła OSM Chojnice, za co chylę przed nią czoła.
Najpierw przedstawiciel być może już nurtu w reklamie, polegającego na wiernym przedstawieniu grupy docelowej przekazu. Marketer miał odwagę odrzucić wszystkie te wymuskane, aspiracyjne słodko-pierdzące fotki top modeli w błyszczących nowością wnętrzach, po to, aby pokazać swojego klienta w sytuacji z życia wziętej. Sytuacji, w której jego produkt – maślanka – odpowiada na najbardziej podstawowe potrzeby konsumenta, decydując niemalże o jego być albo nie być. I żeby nie było wątpliwości – doskonale rozumiem faceta na zdjęciu.
Ale powyższy plakat to tylko preludium do prawdziwych rozważań na temat kwestii ostatecznych, które adresuje kolejny przekaz. Jako osobie nie związanej z Chojnicami, ani tym bardziej z OZM Chojnice trudno mi wyrokować, co autor miał na myśli, sformułowałem jednak dwie nieśmiałe hipotezy dotyczące hasła użytego na plakacie promującym twaróg:
- albo marketer nawiązuje do jakiegoś fatalnego (dosłownie) incydentu z działalności jednego ze swoich konkurentów
- albo jego wyroby spełniają normy jakościowe jedynie w absolutnie, ale to naprawdę absolutnie podstawowym stopniu, jednak producent uznał, że i tak należy się tym pochwalić