Parę dni temu donosiłem o nieczystych zagrywkach producenta farby do włosów. W życiu bym się nie spodziewał, że w boksie reklamowym zamieszczonym w tym tekście pojawi się taka oto reklama:
Wiernym czytelnikom maltretingu nie muszę chyba tłumaczyć, że taki widok może odebrać spokój ducha. Nie-wiernym czytelnikom polecam lekturę objaśniającą. Nie, nie chodzi o Suzuki…
W każdym razie, następnym razem wybierając się do fryzjera, wezmę ze sobą laremid. Na wszelki wypadek.