Prostalong zabija radość pożycia?

Dzisiejszego wpisu zapewne by nie było, gdyby nie to, że w czwartek obejrzałem drugą część „Sprzedawców” Kevina Smitha. Przypuszczam, że właśnie pod wpływem tego filmu, oraz – co jest akurat pewne – pod wpływem dwóch browarów i paru drinków, reklama Prostalongu Complex nasunęła mi nieco radykalne obyczajowo skojarzenia.

Na początek ważna informacja: najlepiej byłoby, gdybyście ten wpis przeczytali w stanie świadomości zbliżonym do stanu świadomości, w jakim znajdowałem się, kiedy trafiłem w telewizorze na reklamę ProstalonguComplex. A więc dopiero jutro, ponieważ doprowadzenie się do tego stanu wymaga mniej więcej doby. Dzisiaj obejrzyjcie sobie „Sprzedawców 2”, jutro przyjmijcie dwa browary i parę drinków, i czytajcie dopiero wtedy.

I jeszcze jedna ważna informacja: pisząc o skojarzeniach radykalnych obyczajowo miałem na myśli obyczajowy hardkor. Zostaliście ostrzeżeni.

Zatem do jutra! Pa!

….przerwa na reklamę….

….koniec przerwy na reklamę….

 

O – już jest jutro? Jak ten czas leci… Rozumiem, że jesteście już w stanie nieco wskazującym, ale dla pewności chlapnijmy jeszcze po maluchu. I przejdźmy do reklamy, której obejrzenie jest w tym momencie absolutnie niezbędne. Do samego końca.

Obejrzana w całości? Do samego końca? Na pewno? Obejrzeliście nawet wtedy, jeśli wydawało się Wam, że już tysiące razy widzieliście to w telewizji?

Bo tak sobie myślę… a może ta pani na końcu (ta w łóżku pana psi-psi) nawet chciałaby – dla urozmaicenia pożycia – gdyby ten pan na nią nieco psi-psi w czasie ten-tego?

A teraz przez ten cholerny Prostalong całą frajdę diabli wzięli.

Jestem pewien, że znajdując się w takim stanie świadomości jak ja wczoraj, też o tym pomyśleliście.