Branża finansowa otrząsnęła się już najwyraźniej z resztek kryzysu. Nawet nie stara się już ukrywać, że tak naprawdę klient jest dobry tak długo, jak długo można go doić.
Na alpejskich stokach można uświadczyć reklamy Robeco, firmy „robiącej” w funduszach inwestycyjnych. Reklamy te zainstalowały się na słupach wyciągów narciarskich i – jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – próbują wpisać się w tzw. kontekst.
Jeśli więc jadąc wyciągiem ktoś miałby ochotę oglądać plakaty na słupach zamiast rozkoszować się landszaftem, przeczytałby serię subtelnie dwuznacznych haseł w języku zamorskim, w stylu:
- Perform at your peak. We do.
- Go exploring. We do.
- Act responsibly. We do.
…i tak dalej, i tak dalej…
Dla podkreślenia błyskotliwego zamysłu copywriterskiego, hasła ilustrowane są fotkami nawiązującymi do narciarskich okoliczności.
Swoją drogą ciekawe, że hasła były w języku zamorskim, mimo że kraj był zagórski. (Dla wyjaśnienia: pisząc o kraju zagórskim, mam na myśli ojczyznę gościa z plakatów antyaborcyjnych, albo – bardziej poprawnie politycznie – urzędującego gubernatora Kaliforni)
W każdym razie, trzy wybrane plakaty ilustrują cynizm reklamodawcy:
Czerp korzyści z Twojego doświadczenia. My to robimy.
Robeco jak widać nie stara się nawet ukryć, że bije kasę na doświadczeniu klientów. A nie własnym.
Kup od nas Twoje fundusze.
Robeco jak widać sprzeda nam coś co – zgodnie z hasłem – już jest nasze. To miłe.
Baw się dobrze. Zajmiemy się Twoją inwestycją.
Robeco zapewne stara się zachęcić swoich klientów do narciarskich wypadów, bo – sądząc po pozie, w jakiej został uchwycony ten inwestor – liczy na to, że nie wszyscy z nich wrócą. Ergo: nie będzie komu zgłosić się po powierzoną Robeco kasę.
W mordę, ale łaciną błysnąłem na koniec.