Ostatnio robiłem zakupy odzieżowe, w czasie których miałem epizod jasnowidzenia. A właściwe czarnowidzenia, bo zawsze zdradzałem skłonności do pesymizmu i paranoi.
Poznajcie Nostradamusa ery rozbuchanego konspumpcjonizmu. Mnie.
Moje wizje zaczęły się i skończyły w ułamku sekundy w H&M, ale aby dodać nieco dramaturgii tekstowi, wesprę się dokumentacją z innego sklepu. Nie pamiętam jakiego. No i zajmę Wam więcej czasu niż ułamek sekundy. Ale niewiele więcej.
Rzecz będzie o polityce cenowej i jej mrocznym celu.
A więc do dzieła. Normalnie zapisana cena wygląda tak:
Albo – jak ktoś lubi liczyć każdy grosz – tak:
A to z pozoru niewinne ujęcie tematu…
…jest w istocie wstępem do prawdziwego cenowego Armaggeddonu. Pierwszym krokiem prawdziwie diabolicznego planu zawładnięcia zawartością naszych portfeli. Pomnicie moje słowa – tak zapisanych cen będzie więcej, i więcej, i więcej. W końcu nie będzie innych. W końcu nie będziemy sobie w stanie wyobrazić, że cenę można zapisać w jakikolwiek inny sposób. Wielkie złotówki – przecinek – wielkie grosze.
A wtedy… A wtedy ci ukryci w cieniu mistrzowie manipulacji; ci ludzie, którzy pociągają za wszystkie sznurki; ci diaboliczni przedstawiciele mrocznych sił międzynarodowego kapitalizmu – oni to właśnie sprawią, że z etykiet cenowych powoli i niepostrzeżenie zaczną znikać wszystkie te oddzielające nas od bankructwa przecinki…