Jeśli obawiacie się, że maltreting.pl zszedł na psy i porusza temat aktywności politycznej znanych marek, to obawy rozwiewam. Być może i na psy zszedłem, być może nawet nie musiałem na nie schodzić, bo zawsze na nich byłem (swoją drogą ciekawe, że mówi się o „zejściu na psy”, ale nie mówi się już o dalszym „trwaniu na psach”). Ale tematu polityki, która powiewa mi w okolicach moich części niesfornych, poruszać tu nie mam ochoty.
Jeśli już, to dzisiaj zahaczę o inny temat, przy okazji którego łatwo o kontrowersje: religię.
Jak być może wiecie, podchodzę dość nieufnie do filantropii w wykonaniu znanych marek. Nieznanych zresztą też. A właściwie nie tyle do filantropii generalnie, ile do jej na szczególnego rodzaju. Mianowicie jakoś nie mogę uwierzyć w szczerość intencji ludzi, którzy mówią: Kup coś od nas, to my odpalimy 5% ze sprzedaży na biedne dzieci. No wiesz, te z takimi wielkimi, smutnymi oczami. Ale koniecznie od nas, nie od konkurencji. Konkurencja nie daje na biedne dzieci, więc okażesz się bezdusznym kawałem skurwysyna, jeśli kupisz coś od nich.
Do grona marek, które chcą mnie wpędzić w kompleks kawała skurwysyna dołączył we wtorek Giorgio Armani.
Giorgio wpadł bowiem na pomysł, że wykupi w Wyborczej reklamę z takim wielgachnym hasłem: „Woda należy się każdemu”. Ba – żeby tylko jedną reklamę…
Chłopaki od marketingu Armani’ego pewnie zacierają rączki na myśl, jak pięknie dwuznaczne hasło udało im się wykombinować: „Woda należy się każdemu” to przecież wspaniałe wezwanie do heroicznej i altruistycznej walki z hydrologicznymi nierównościami tego świata, a z drugiej… och, co za przypadek szczęśliwy! Akurat tę wodę dla dzieci zapewnia kupno… wody toaletowej! Tak, woda toaletowa też należy się każdemu!
Ale te chłopaki z marketingu GA zdolne, no, no…
Jako że wody toaletowej Giorgio Armani kupować nie zamierzam, po obejrzeniu reklamy poczułem się jak rzeczony kawał skurwysyna, a po przewróceniu strony i obejrzeniu kolejnej – już jak dwa kawały. Zadzwoniłem więc do pragnącego zachować anonimowość rzecznika firmy, aby podzielić się z nim moimi mieszanymi uczuciami co akcji prowadzonej przez jego pracodawcę.
Petrol: Słuchaj no pan, nieco mnie irytuje, że jakimiś tanimi chwytami próbujecie mnie w poczucie winy wpędzić. Śmierdzi mi to manipulacją na kilometr.
Pragnący Zachować Anonimowość Rzecznik Giorgio Armani’ego: Ale o co chodzi?
Petrol: A o tę waszą kampanię Acqua for Life.
PZARGA: No i co się Panu w niej nie podoba?
Petrol: Może będzie najłatwiej, jak powołam się na jakieś autorytety. Jakieś 2000 lat temu pewnemu człowiekowi zdarzyło się powiedzieć „Gdy dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak to czynią obłudnicy, aby ich ludzie chwalili. Gdy dajesz jałmużnę, niechaj nie wie lewica twoja, co czyni prawica twoja, aby twoja jałmużna była ukryta”. Coś w tym musi być, skoro kółko wędkarskie, które założył ten człowiek, wciąż działa.
PZARGA: A tak, rzeczywiście. Jezus. Słyszeliśmy. Nasz kodeks etyki działalności charytatywnej czerpie z nauk Jezusa wręcz dosłownie. Powiedziałbym, że literalnie.
Petrol: Naprawdę? A ta reklama w Wyborczej to niby też jest zgodna z tymi naukami?
PZARGA: Oczywiście. Zlecenia emisji reklam podpisujemy zawsze prawą ręką. Gazety też czytamy prawą ręką. Lewa ręka nic o tym nie wie.