W ostatnich dniach polskim Internetem, a w każdym razie marketingowym światkiem, zatrzęsła afera akcji „Nie biegam”. Przypomnijmy, że cała sprawa dotyczy dwudziestu paru tysięcy ludzi, którzy „polubili” na Facebooku pozornie neutralną obyczajowo i przede wszystkim pozornie neutralną fizjologicznie stronę Nie biegam. Tymczasem okazało się, że strona być może i jest obojętna obyczajowo, ale fizjologicznie – bynajmniej. Za akcją kryje się bowiem Stoperan: lek przeciwko biegunce.
Wiecie więc już co się stało – teraz dowiecie się, jak to się stało! Maltreting.pl wszedł w posiadanie stenogramu narady, na której omawiane były strategiczne założenia akcji. Uważajcie tylko – rzecz dzieje się w dziale marketingu producenta leku na srakę, więc to nie będą… ten tego… przelewki.
Czytamy? No to sru! Albo – skoro jesteśmy przy leku na biegunkę – chlup!
– Szefie, ale mam pomysł na reklamę! No rewelacja po prostu!
– No? Mów!
– Zrobimy taką akcję „Nie biegam”…
– Świetnie! „Nie biegam do kibla”, genialne!
– Nie, nie – po prostu „nie biegam”, Szefie.
– Jak to?
– No tak po prostu – tylko „nie biegam”
– Nie…
– Młody! Jak to – „nie biegam” bez „do kibla”? Gdzie ty kurwa pracujesz? W fabryce leżaków? A jak się niby klient ma domyśleć, że to chodzi o komfort przejścia się do kibla spacerowym krokiem, jaki zapewnia nasz Stoperan, jeśli w haśle tego kibla nie będzie?!
– No Szefie, ale kto by chciał mówić o sobie, na przykład w towarzystwie, że nie biega do kibla?
– No ja na przykład!
– To tak, ale Szef jest szefem fabryki środka na srakę, więc to co innego.
– No fakt, masz rację. Ale, ale, mądralo… a to „nie biegam” bez kibla to niby takie zajebiste by było? A kto się niby będzie identyfikował z hasłem sugerującym, że jest gnuśnym grubasem, który sportu nie uprawia?
– Ależ Szefie, o to chodzi! Kontrowersja! Manifestacja odstającego od przeciętności światopoglądu! Odcięcie się od politycznie poprawnego zdrowo-stylo-byciowego fengszuja! Lans! Zresztą to tylko tak z wierzchu by wyglądało, na wabika. Bo to taki tizer by był tylko!
– Ti-co?
– Tizer szefie, tizer. Że niby na plakatach napiszemy tylko „nie biegam”, i powiemy, żeby ludzie na fejsbuka wchodzili i lubili naszego fanpejdża.
– A, fejsbuka! Już mi się to podoba, to teraz modne bardzo!
– No to Szef słucha dalej. Na tym fejsbuku to napiszemy, że to „nie bieganie” to niezgoda na pośpiech, na to, że nam życie przelewa się między palcami…
– Ha, ha, ha!!! A to dobre! Podoba mi się to zestawienie środka na biegunkę i przelewania się między palcami!
– …to było niesmaczne…
– A kto ci kazał to żreć? Albo właściwie – pić? Buahahahahaha! Pić! Ha ha ha! Alem się ubawił!
– …szefie, proszę…
– Te, Młody, co Ci tak z ryja wali? … A, no tak, pamiętam – „to było niesmaczne”! Ha, ha, ha! Ale ja dowcipny jestem, nie no, nie mogę… No dobra, kończ ten swój pomysł.
– …ale szef już nie będzie ze mnie szydził?
– Nie, nie, obiecuję. Nie będę…
– Dziękuję…
– Przestanę jak tylko wreszcie sobie zęby umyjesz…
– Szefie, proszę…
– …najlepiej domestosem, ha ha ha!…
– Szefie, naprawdę proszę…
– No co? Trzeba dbać o higienę, bez podtekstów…
– Aha, przepraszam, myślałem, że Szef wciąż szydzi…
– Młody?
– Co?
– Wciąż masz papier toaletowy między zębami… no dobra, już dobrze. Już nie będę. Kończ.
– No więc będziemy ludzi zachęcać, żeby klikali „lubię to” na takim fan pejdżu „Nie biegam”, na którym napiszemy, że to chodzi o to, żeby się nie spieszyć, żeby się delektować życiem, żeby zerwać z presją… no wie Szef, tak poetycko to wszystko opiszemy.
– Ale ludzie nie będą wiedzieli, że to chodzi o środek na srakę?
– Nie.
– Ale w końcu im powiemy?
– W końcu tak.
– I myślisz, że się ucieszą, jak się dowiedzą?
– A Szef by się ucieszył, gdyby Szef na przykład nosił koszulkę z Szefa manifestacją światopoglądową, a potem by się okazało, że ta koszulka to tak naprawdę reklama środka na srakę?
– Przecież jestem szefem fabryki środka na srakę. Pewnie, że bym się ucieszył!
– No widzi Szef.