Niedawno naszła mnie taka oto obserwacja.
Otóż obecnie około 73% Produktu Krajowego Brutto w Unii Europejskiej zawdzięczamy sektorowi usług (pozostałą częścią tortu dzielą się rolnictwo – ok. 2% i przemysł – ok. 25%). Podobnie jest w innych gospodarkach rozwiniętych.
Jak można dowiedzieć się na pierwszym roku ekonomii albo z Wikipedii, jedną z cech usług jest ich niematerialność. Usługi po prostu nie istnieją. Albo – jeśli się ktoś uprze na niepoprawny optymizm – istnieją tylko i wyłącznie w chwili ich świadczenia.
Czyli… czyli mniej więcej trzy czwarte naszego finansowego dobrobytu zawdzięczamy czemuś, czego w zasadzie nie ma.
Czyż to nie fantastyczny fundament do dalszego ekonomicznego rozkwitu naszej europejskiej cywilizacji?
***
Zanim uznacie, że to tylko mniej lub bardziej zabawna gra skojarzeń, to pomyślcie sobie w ten sposób. Powiedzmy, że nad Europą pojawiło się widmo kryzysu. Powiedzmy, że wielu z Was zaczyna zastanawiać się, aby – tak na wszelki wypadek – zacząć trochę oszczędzać. Z czego łatwiej byłoby Wam zrezygnować: z jedzenia, czy z produkcji sektora usług?
Bo wiecie – jeśli dzisiaj jest czwartek, to jesteśmy w Europie i 2/3 z Was pracuje w usługach.
Piszę o tym na wypadek, gdyby po lekturze tego tekstu wrócił już Wam optymizm.