Konkurencja to błogosławieństwo

tui_tnPamiętacie, jak TUI sprzedawało dzieciaki po dwie stówy od sztuki? Handel dziećmi najwyraźniej jest niezwykle perspektywiczny, bo na wejście na ten rynek zdecydowało się kolejne biuro podróży: Itaka. W dodatku oferta Itaki wygląda na cholernie konkurencyjną.

Za kwotę, która w TUI starczyłaby raptem na jedną sztukę, w Itace można kupić całe przedszkole. I to niemałe.

A przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości atrakcyjność oferty Itaki może utonąć w morzu zastrzeżeń, dodatkowych warunków oraz opłat i prowizji. Dziecko w Itace kosztuje co prawda tylko złotówkę, ale… ale wszechobecna we współczesnej reklamie gwiazdka podpowiada, że złotówka od sztuki nie jest jedynym kosztem, jaki będzie musiał ponieść kupujący.

itaka_dzieciecy_arbitraz

Handel dziećmi kwitnie - sądząc po cenie, pojawiają się już korzyści skali

Zachowując pozory przyzwoitości Itaka informuje nas co prawda, za co jeszcze przyjdzie nam zapłacić, niestety – nie podpowiada ile.

Tym niemniej, informacja drobnym drukiem zdradza wiele ciekawych informacji o ofercie. Skoro cenę należy powiększyć o dopłatę transportową i opłaty lotniskowe, to należy się domyślać, że dzieci są z importu. Prawdopodobnie – są sprowadzane z innego kontynentu, bo jeśli byłyby z Europy, to kto zawracałby sobie głowę transportem lotniczym?

No i gdzie w Europie można dostać dziecko za złotówkę?

Miejmy jednak nadzieję, że dodatkowe opłaty nie spowodują, że ostateczny koszt zakupu wzrośnie do poziomu bardzo dwucyfrowego. Akceptowalny jest poziom – powiedzmy – trochę dwucyfrowy (o poziomie trochę dwucyfrowym mówimy wtedy, kiedy cenę zapisujemy przy użyciu dwóch cyfr, z których pierwsza to jedynka). Cholera, jak już naprawdę Itaka musi wozić samolotami, to niech je wozi, ale w końcu bachory nie muszą podczas importu rozbijać się biznes klasą, prawda? Luk bagażowy jakiegoś wyczarterowanego kukuruźnika wystarczy z nawiązką!

Wybaczcie, że się tak emocjonuję, ale mam mały pomysł na biznes, i mam nadzieję, że nie rozbije się on w cholerę o te nieszczęsne opłaty. Plan jest taki: kupię parę kontenerów dzieciaków od Itaki po złotówkę plus opłaty od sztuki i sprzedam je TUI po powiedzmy 50-60 zł od łba.

I wszyscy będą szczęśliwi: Itaka, że sprzedała, TUI, że tanio kupiło, ja – że zarobiłem.

Rzeczywiście, ten handel dziećmi to intratny biznes.

 

PS1. Ja to chyba jakiś lebiega jestem, bo wszedłem na stronę Itaki, wziąłem pierwszą z góry ofertę w promocji „Lato – jesteśmy gotowi” (czyli jak rozumiem tej, w której dzieci chodzą po złotówkę), i wyszło mi, że dla wczasów dla dwóch osób za około 4 000 zł dziecko za złotówkę zwiększa koszt imprezy o drobne… 1 500 zł. Potem wziąłem kolejną z góry ofertę – to samo. I jeszcze jedną, w innym terminie – to samo.

Chyba mi jednak biznes nie wypali. 

tui_dzieci_za_0
Może i nie widać, że to TUI, ale to grafika z www.tui.pl

PS2. Nie wypali nawet na pewno. W trakcie pisania zorientowałem się, że TUI zdążyło już odpowiedzieć na ruch Itaki, oferując dzieci nawet za darmo. Margines do dalszych obniżek już się więc wyczerpał, więc następnym posunięciem będą zapewne dopłaty do dzieciaków.

I dopiero wtedy należy naprawdę uważać. Przy okazji dzieci za stówkę ostrzegałem już, jakie defekty mogą mieć egzemplarze objęte promocją. Skuszenie się na ofertę dzieciaka, za wzięcie którego ktoś Ci dopłaca, to jak gra w rosyjską ruletkę rewolwerem z pełnym magazynkiem.

Na pewno będzie to prawdziwie wredny bachor. I jeśli jakimś cudem nie będzie miał kryminalnej przeszłości, to z pewnością będzie miał taką przyszłość.

Obrazek dziecka na podstawie: http://www.flickr.com/photos/courosa/4592149418/