We wcześniejszym tekście o Clifordzie na warsztat trafiła druga połowa Cliforda, czyli Ford. Teraz czas na pierwszą połowę, czyli Clio. Renault Clio.
Renault Clio to samochód, który od dłuższego czasu kładzie się wyjątkowo złowrogim cieniem na ulicach wielu polskich miast. Część z Was pewnie doskonale wie, o czym mówię, pozostała część z kolei nie ma bladego pojęcia.
Ci, którzy wiedzą o czym mówię, mieszkają zapewne w jednym z tych miast, w których decyzją Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Renault Clio stał się Oficjalnym Samochodem Egzaminu Na Prawo Jazdy, a tym samym – Ulubionym Samochodem Białej Litery L Na Niebieskim Tle oraz Autoryzowanym Obiektem Przekleństw Kierowców Oraz Niezgodnego Z Przepisami Użycia Sygnału Dźwiękowego.
Ci, którzy wcześniej nie wiedzieli o czym mówię, teraz już chyba wiedzą o czym mówię.
Złowrogi cień musiał również objąć połami swojego posępnego płaszcza pokój, w którym chłopaki z agencji reklamowej pracującej dla Renault wymyślały ostatnią reklamę radiową modelu Clio.
Zacytuję ją z pamięci, gdyż nagraniem nie dysponuję:
Jeśli jesteś w domu, wyjrzyj przez okno.
Jeśli spacerujesz w parku, obejrzyj się przez ramię.
Jeśli jedziesz samochodem, spójrz w lusterko wsteczne.
Renault Clio jest teraz bliżej niż myślisz.
Hasło „Renault jest teraz bliżej niż myślisz” miało zapewne wskazywać na to, że Clio jest obecnie wyjątkowo tani lub dostępny na jakichś ultra-preferencyjnych warunkach kredytowych (niestety, nie zapamiętałem dalszej części reklamy). Tym samym informacja o bliskości Clio w zamierzeniach twórców miała zapewne wywołać dreszcze podniecenia.
Obawiam się jednak, że w miastach, w których Clio zawarło strategiczny sojusz z literką L, informacja o bliskości małego Renault, jeśli już wywołuje jakiś dreszcz, to jest to raczej dreszcz przerażenia.
Właśnie, skoro jesteśmy przy bliskości małego… Jeśli by się nieco głębiej zastanowić nad tą reklamą, to właściwie przestaje być wiadomo, o co w niej tak naprawdę chodzi. Przynajmniej w moim przypadku – im dłużej nad nią myślę, tym bardziej nie wiem.
Dla przykładu: przypuśćmy, że jadę samochodem. Przypuśćmy, że faktycznie widzę w lusterku Renault Clio – tak, jak chcieli autorzy reklamy. Jeśli Clio jest blisko – to jest w lusterku małe (bo to mały samochód). Jeśli Clio jest daleko – to jest jeszcze mniejsze. Tymczasem chłopaki z Renault ostrzegają: Clio jest bliżej niż myślisz! Jak to – bliżej niż myślę? Czy to znaczy, że maleńkie Clio w rzeczywistości jest jeszcze… maleńkiejsze?
Albo ten fragment o oglądaniu się za siebie w parku. Niech mi ktoś podpowie, dlaczego w parku miałbym się oglądać za siebie w poszukiwaniu samochodu? Skąd w parku miałby się wziąć samochód? I to akurat Clio?
Czyżby Renault ostrzegało nas przed niesławnymi „elkami” grasującymi po parkach? Chyba jednak nie… Owszem, kursantom w auto-szkołach zdarzają się bardzo niekontrolowane manewry, ale po to chyba instruktor ma do dyspozycji swoje pedały (oj…), żeby w razie czego powstrzymać nawet najbardziej nieprzewidywalnego ucznia przed wyborem zbyt nieortodoksyjnej trasy przejazdu?
Może chodzi o jakąś wadliwie działającą nawigację, kierującą posiadaczy Clio na parkowe manowce? W końcu znany jest przypadek kierowcy, który podążając za wskazówkami GPSa wylądował w stawie…
A może chodzi o zboczeńców? Na tych rzeczywiście trzeba w parkach uważać. Może żeby zwiększyć swoje szanse w pościgu za ofiarą postanowili się zmotoryzować i wykombinowali sobie, że w Clio najłatwiej im będzie zaczaić się w krzakach?
Poddaję się, naprawdę.