Mam nieodparte wrażenie, że Danone to koncern z zacięciem do robienia produktów zgoła niezwykłych z produktów zgoła zwykłych. Na przykład taki Actimel – niby normalny jogurt, ale w zakamarkach swoich plastikowych kubeczków skrywał potężnego sprzymierzeńca w codziennych zmaganiach naszych dzieci z infekcjami. Actimel mianowicie miał wspierać dziecięcy system odpornościowy, co – zgodnie z informacją zawartą w reklamie – było naukowo udowodnione. Kolejny produkt firmy – Activia – miała rozwiązywać kobiece problemy trawienne.
Danone, mimo że znany przede wszystkim z przetworów mlecznych, leje również wodę. Zwykłą, lecz oczywiście niezwykłą, ponieważ wspomagającą oczyszczanie. I to od wewnątrz. Mowa o Dobrowiance.
Niestety, jak do tej pory próby Danone’a mające na celu rozwiązanie niezwykle zawiłych medycznych problemów za pomocą produktów banalnie prostych spotykały się z głębokim niezrozumieniem reszty świata. Brytyjska Advertising Standards Authority w swojej małostkowości uznała, że „naukowe dowody”, jakie przedstawił Danone na potwierdzenie swoich tez dotyczących dzieci i Actimela są o kant dupy rozbić i nakazała wycofać reklamę Actimela – uznając ją za wprowadzającą w błąd.
Amerykańska Federal Trade Commission, nie chcąc dać się wyprzedzić wyspiarskim oficjelom, nakazała zaprzestać emisji – z podobnych powodów – reklam DanActive (czyli amerykańskiego odpowiednika Actimela), dorzucając przy okazji zakaz emisji reklam Activii oraz domagając się małego datku na państwową tacę – skromnych 21 milionów dolarów.
Jakby tego było mało, do danone’owej Dobrowianki dobiera się teraz jakiś niezrealizowany ćwok z Maltretingu. (Co prawda po Dobrowiance nie widać od razu, że stoi za nią Danone, ale – stoi. Zaufajcie mi. Albo kliknijcie tutaj i przekonajcie się sami.)
Czemu się dobiera? A obejrzyjcie reklamę:
Mimo że moja nauczycielka od chemii wielokrotnie powtarzała, że najlepszym rozpuszczalnikiem jest woda, to jakoś trudno mi uwierzyć, że zwykła mineralka Danone’a (a właściwie pół-mineralka, bo Dobrowianka jest wodą niskozmineralizowaną) miałaby w jakiś szczególny sposób oczyszczać kogokolwiek od wewnątrz. Tym bardziej, że nie wygląda na to, aby Dobrowianka wyróżniała się swoim składem chemicznym spośród innych wód dostępnych na rynku.
Może jakby jakiś wycior dawali gratis, to owszem?
Chociaż może… może ta przelewająca się szklanka to metafora sposobu, na który Dobrowianka ma nas oczyszczać od wewnątrz?
To żółte i oleiste w szklance byłoby wtedy metaforycznym przedstawieniem syfu, który zalega nam w żołądku.
To co wygląda jak woda Dobrowianka – byłoby metaforą wody Dobrowianka.
Czy mam rozumieć, że Dobrowiankę mamy w siebie wlewać, wlewać i wlewać tak długo, aż wreszcie zacznie się nam ona przelewać górnym końcem układu pokarmowego, wypłukując przy okazji wszystkie brudy z jego środkowego odcinka?
To miałby sens, ale jest jeden szkopuł – jeśli przyjąć, że to właśnie na tym miałoby polegać owo wewnętrzne oczyszczanie, to Dobrowianka nie jest ani trochę bardziej oczyszczająca niż dowolna inna woda. Ba – znam parę specyfików, które już przy stosunkowo niewielkich ilościach wywołują efekt przelania się górnym końcem układu pokarmowego…
Zajrzyjmy więc na stronę www.dobrowianka.pl. Może zgromadzone tam informacje rzucą nieco dodatkowego światła na reklamę.
Zaglądamy więc i doszukujemy się dwóch ramek poświęconych oczyszczaniu. Oto one
Lekka i delikatna w smaku naturalna woda mineralna Dobrowianka niczym codzienny prysznic pomoże oczyścić Twój organizm od wewnątrz i wydobyć Twoje naturalne piękno.
A zatem zrób dla siebie coś dobrego – pij codziennie Dobrowiankę.
Dieta naturalnie oczyszczająca organizm wymaga odpowiedniej ilości płynów. Dlatego zaleca się picie 1,5l wody dziennie w ramach zrównoważonego sposobu odżywiania i zdrowego stylu życia.
Szybkie tempo życia i nieprawidłowa dieta obciążają organizm zbędnymi produktami przemiany materii, zaburzając jego wewnętrzną równowagę. Jak oczyścić organizm?
Picie wody takiej jak Dobrowianka to niezbędny element diety oczyszczającej, gdyż pozwala wyeliminować z organizmu zbędne składniki.
Co więcej: wodę niskozmineralizowaną możesz pić w dowolnych ilościach, nie obawiając się, że dodatkowo obciążysz nerki.
Dlatego zawsze sięgaj po Dobrowiankę – wodę z optymalną zawartością składników mineralnych i niską zawartością sodu, dzięki czemu Twoim nerkom będzie łatwiej oczyszczać Twój organizm, a Ty poczujesz się lekko oraz odzyskasz dobre samopoczucie i witalność.
Jakby się kto pytał – wytłuszczenia są moje. A dodałem je, ponieważ teraz będę się ich czepiał. No to jedziemy.
Najpierw bierzemy na warsztat pierwszą ramkę: Oczyść się.
- Dieta naturalnie oczyszczająca organizm wymaga odpowiedniej ilości płynów. Dlatego zaleca się picie 1,5l wody dziennie w ramach zrównoważonego sposobu odżywiania i zdrowego stylu życia. – Oho! Pojawia „oczyszczanie organizmu”, ale… co ja czytam? Dieta „naturalnie oczyszczająca” wymaga po prostu odpowiedniej ilości płynów. Nie Dobrowianki, nie nawet wody mineralnej, ale… płynów. Czyżby nawet kranówa wystarczyła?
Kolejna ramka: Więcej o w-oczy-szczaniu. Oj przepraszam….”oczyszczaniu” oczywiście!
- W reklamie słyszymy, że to „Dobrowianka oczyszcza organizm od wewnątrz”, tymczasem teraz czytamy, że picie wody takiej jak Dobrowianka pozwala wyeliminować z organizmu zbędne składniki. Czyli okazuje się, że wbrew temu, co sugeruje reklama, aby się wewnętrznie oczyścić wcale nie musimy pić Dobrowianki, ale dowolną podobną wodę. Co prawda oznacza to, że wspomniana dopiero co kranówa jednak nie wystarczy, chociaż…
- …chociaż teraz zaczyna się robić ciekawie: wodę niskozmineralizowaną możesz pić w dowolnych ilościach, nie obawiając się, że dodatkowo obciążysz nerki. Czyli wygląda na to, że swoich rzekomo wewnętrznie oczyszczających właściwości wody niskozmineralizowane nie zawdzięczają temu, że mają jakichś składników odpowiednio dużo, ale wręcz przeciwnie – że mają ich mało! I tak mało, że niezależnie od tego, ile się tej wody wypije, nie ryzykujemy, że przyjmiemy ich zbyt wiele. Ale od razu pojawia się pytanie: skoro wodę niskozmineralizowaną mamy wybierać dlatego, że czegoś nie ma, bo może ten sam efekt dałoby się osiągnąć pijąc… no nie wiem… kranówę właśnie?
A propos ryzykowania, że przyjmiemy czegoś zbyt dużo… czy ja nie wspominałem czegoś o Czarnobylu?
Wspominałem. I nie bez kozery – w wodach podziemnych możemy spotkać pierwiastek, któremu niejaka Maria Skłodowska-Curie zawdzięcza swoją drugą nagrodę Nobla: rad. Rad nie dość, że jest promieniotwórczy, to jeszcze do tego ma tę przykrą cechę, że raz wchłonięty przez organizm bardzo niechętnie go opuszcza, akumulując się w kościach.
Aby zagwarantować, że nasz pęd do oczyszczania organizmu od wewnątrz nie spowoduje, że pewnego pięknego dnia (albo może pewnej pięknej nocy) zaczniemy świecić, Światowa Organizacja Zdrowia określiła maksymalny poziom ekspozycji na pierwiastki promieniotwórcze dla wody: jest to 0,1 mSv w ciągu roku (mSv – milisiwert). Poziom ten zresztą funkcjonuje jako dopuszczalna norma w prawie polskim i unijnym.
Zastanawiacie się pewnie, jak dużo wody trzeba pić, aby tę górną granicę dopuszczalnej normy osiągnąć? Spieszę z odpowiedzią: w przypadku wód o relatywnie dużej zawartości pierwiastków promieniotwórczych wcale nie jest to tak absurdalnie dużo, jakby się mogło wydawać.
A Dobrowianka… cóż, Dobrowianka jest chyba jedną z bardziej u-rad-owanych wód na rynku
Wśród 15 wód mineralnych i źródlanych zbadanych przez Fundację Pro-Test na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Dobrowianka zajmuje miejsce na drugim stopniu podium pod względem zawartości radu. Dała się wyprzedzić jedynie Staropolance 2000 (chociaż trzeba przyznać, że ta wygrała w cuglach, wystawiając konsumenta na ponad siedmiokrotnie wyższą dawkę promieniowania jonizującego niż Dobrowianka).
Przyjrzyjmy się jednak cyferkom. Dwulitrowa (dla takiej ilości obliczana jest ekspozycja na promieniowanie) dzienna porcja Dobrowianki przynosi 0,024 mSv rocznie. Znakomita większość wód w teście miała ten wskaźnik na poziomie ponaddwukrotnie niższym (od 0,006 mSv do 0,011 mSv).
Aby przekroczyć normę, trzeba by więc pić 8,33 litra Dobrowianki dziennie. Niby dużo, ale z drugiej strony to niewiele więcej od mojego rekordu przyjmowania płynów: 14 dużych piw w ciągu dnia. (Ale lekkich, czeskich – więc się specjalnie nie narąbałem nawet).
Oczywiście z drugiej strony dawka 0,1 mSv to dawka, która zapewne nie rozświetliłaby nawet dupki świetlikowi, jeśli ten zdecydowałby się pić 8 litrów Dobrowianki dziennie, ale…
Ale tak sobie myślę… być może to właśnie obecności niewątpliwe rozrywkowego radu Dobrowianka zawdzięcza jeszcze jedną, zaskakującą właściwość. Otóż, jak zauważyła jedna z Czytelniczek Maltretingu, pani w reklamie Dobrowianki śpiewa when I think about you I touch myself. Czyżby ta woda – jak dociekała dalej Czytelniczka – działała pobudzająco na libido?
I czy wobec powyższego woda ta nie powinna nazywać się… Bobrowianka?