„Pocztówki znad krawędzi” to niestety nie mogą być – bo już były (i to nie jedna, a dwie, i do tego całkiem udane: nr 1 i nr 2). A jeśli nawet mogłyby być znad krawędzi, to byłaby to zapewne krawędź dobrego smaku. No i byłyby to raczej pocztówki spod tej krawędzi, a nie – znad niej.
Zostaliście ostrzeżeni. Lub zachęceni – niepotrzebne skreślić.
Mimo sukcesów Justyny Kowalczyk i nachalnej propagandy uprawianej przez nią dyscypliny, osobiście uznaję tylko ten rodzaj narciarstwa, dla którego uprawiania niezbędne jest połączenie potęgi silnika elektrycznego oraz potęgi grawitacji. W górę muszę, dzięki potędze elektryczności, zostać wciągnięty, zaś z przemieszczaniem się w dół – dzięki odkryciom sir Isaaca Newtona – daję sobie radę sam.
I właśnie owemu elektryczno-grawitacyjnemu narciarstwu oddawałem się w ostatnim tygodniu u naszych południowych sąsiadów. Tam też w kolejce do wyciągu…
Zaraz, zaraz – jakiej kolejce? Przecież to Czechy, nie Szklarska Poręba. Zacznijmy wręcz jeszcze raz.
…Tam też, w miejscu, w którym – jeśli miejsce owo znajdowałoby się w Szklarskiej Porębie – stałaby długa na 30 minut kolejka do wyciągu, natknąłem się na reklamę koncernu energetycznego RWE. Reklamę cokolwiek zastanawiającą, bo przedstawiająca dziewczę, które przybywszy w celu wybitnie narciarskim (o czym świadczy wyeksponowany na plakacie ekwipunek) odpoczywa w zgoła nienarciarskich okolicznościach: otoczona przez soczystą zieleń zamiast mroźnego chłodu śnieżnej bieli.
Czyżby pokazując trawę zamiast śniegu RWE przypominało klientom, że dokłada swoją azbestową cegiełkę do problemu globalnego ocieplenia? Tym bardziej, że napis głosi, iż RWE gwarantuje niezmienne warunki cenowe, ale śniegu obiecać już nie może…
Rozwiązanie zagadki przynosi widoczny kawałek dalej dyspenser do chusteczek do nosa, również noszący logo RWE.
Jeśli ktokolwiek z Was zastanawiałby się teraz, co w ogóle wspólnego mają chusteczki do nosa z koncernem energetycznym, niech pomyśli o tym, jak – po 2-kilometrowym zjeździe w zacinającym śniegu – wyciera sobie spod nosa dumnie wiszący, gęsty zielony sopel narciarskiego gila.
Taki naprawdę soczysty, zielony sopel.
Energia. Zie-lo-na energia!