Potęga dedukcji

mcd_tnDrogi Watsonie – odwracając się od telewizora zwrócił się do przyjaciela Holmes – co możesz powiedzieć o autorze słów piosenki wykorzystanej w tej reklamie?

Przepraszam… – wybudzony z drzemki Watson półprzytomnym wzrokiem powiódł po pokoju – Czy mówiłeś coś do mnie? Reklamie? Jakiej reklamie?

– Reklamie McDonald’s. Co możesz powiedzieć o autorze słów piosenki? Och, widzę, że znowu usnąłeś nad szklaneczką whisky… No tak… Pozwolisz więc, że włączę tę reklamę raz jeszcze.

Watson zaniemówił. Rzadko zdarzało się, by brakowało mu słów, ale tym razem – zabrakło.

Watsonie, pobladłeś – zaniepokoił się Sherlock Holmes – Czy coś się stało, drogi przyjacielu?

Ttoo… ttooo… – zapytany rozpaczliwie próbował zebrać myśli – to… to dzieło geniusza!

– A ja powiedziałbym, że w McDonald’s lub agencji reklamowej go obsługującej panuje nepotyzm, a autorem słów piosenki z reklamy jest przysłowiowy syn prezesa. W tym przypadku jednak nie przysłowiowy, a całkiem realny, i nie syn, a wręcz synek, bo wiele wskazuje na to, że jest to przedszkolak!

Reakcja doktora Watsona na hipotezę Sherlocka Holmesa była nad wyraz gwałtowna.

Ależ Holmesie, uważam, że zdecydowanie przesadziłeś, a Twoja opinia jest absolutnie bezpodstawna i krzywdząca! – Watson wręcz kipiał oburzeniem – Przecież autor to geniusz, naprawdę geniusz! Te słowa – dobrane z taką lekkością! I ich pulsujący rytm, brzmienie… Jak fantastycznie wpisują się w muzykę i uzupełniają ją! I ta „cebulkaaaaa”! Fantastycznie kontrapunktowana przez „musztardę i keczup”! No i do tego to wykonanie… brawurowe, wirtuozerskie i pełne emocji!

– Och, proszę, daruj sobie oczywistości – głos słynnego detektywa zabrzmiał nieco protekcjonalnie – To zauważy każdy, komu natura nie odebrała słuchu. Fakt, że słowa są dziełem przedszkolaka, nie wyklucza tego, że są one także dziełem geniusza.

Poczciwemu doktorowi zabrało chwilę, zanim z wrażenia wywołanego reklamą oraz zaskakującymi słowami przyjaciela zdołał otrząsnąć się na tyle, by zebrać myśli i udzielić w miarę rozsądnej odpowiedzi:

– Hę?

– No tak… Pozwól, że podzielę się z tobą swoimi  spostrzeżeniami: otóż autor słów, jakkolwiek genialny, prawdopodobnie boryka się z problemem natury logopedycznej typowym dla wieku przedszkolnego. Dodatkowo należy domniemywać, że nie umie pisać, ponieważ słowa piosenki zostały najwyraźniej spisane przez kogoś innego niż on sam. Stąd konkluzja, że jest on przedszkolakiem, a jako że McDonald’s nie organizował w ostatnim czasie żadnych konkursów, w których dzieci – lub ktokolwiek inny – miałby przygotować tekst reklamy lub piosenki – dodatkowy wniosek, iż jest to wspomniany synek prezesa.

Mimo że Watsona nieodmiennie zadziwiały śmiałe hipotezy wysuwane przez obdarzonego niepospolitą inteligencją detektywa, zwykle nie próbował ich kwestionować wiedząc, że najczęściej okazują się one prawdziwe. Tym razem dał jednak wyraz swojemu niedowierzaniu.

– Ależ skąd możesz to wiedzieć, Holmesie? Jak to – przedszkolak? Skąd to przypuszczenie? Skąd przypuszczenie o wadzie wymowy i braku umiejętności pisania, skoro jedynym śladem, jaki po sobie zostawił, są słowa – i to godne nagrody Nobla z dziedziny literatury – piosenki w reklamie?

– Ależ mój drogi Watsonie, jeśli jadłbyś kiedykolwiek hamburgera z McDonald’s, z pewnością odnalazłbyś w tekście piosenki pewien szczegół, który do hamburgera z McDonald’s nie przystaje.

Puszysta bułka

soczysta wołowina

wyśmienity ser cheddar

chrupiące pikle

cebulkaaaaaa

musztarda i keczup

– Jako to szczegół?

– Watsonie, zanim powiem, co to szczegół, zdradzę, na jaką wadę wymowy cierpi nasz gigant pióra. Otóż najwyraźniej nie potrafi on wymawiać litery „r” – zastępuje ją literą „l”. Osoba spisująca słowa autora – bo spisywała je osoba trzecia, nie on sam – oczywiście zdawała sobie z tego sprawę i odpowiednio kompensowała niedostatki wymowy autora. Słysząc „sel” pisała „ser”, słysząc „musztalda” – zapisywała „musztarda”. Niestety, popełniła krytyczny błąd – detektyw zawiesił głos, lecz widząc szeroko otwarte ze zdumienia oczy swojego przyjaciela, dodał od razu: Teraz możesz spytać mnie ponownie o ów szczegół.

– Jaki to szczegół?

– Pikle, mój drogi Watsonie, pikle. Kluczem do zagadki są pikle. Ktoś, kto kiedykolwiek jadł hamburgera w McDonald’s wie, że ogórki w kanapkach w barach pod arkadami są rozmemłane, ciapkowate, wodniste i miękkie. Ostatnia rzecz, jaką można o niej powiedzieć, jest to, że są „chrupiące”. Osoba spisująca tekst, zdając sobie sprawę z wady wymowy autora, zanotowała jednak „chrupiące pikle” słysząc wypowiadane słowa „chlupiące pikle”. Tymczasem jednak autor miał akurat na myśli dokładnie to, co powiedział: chlupiące pikle. Chlupiące.

– Jesteś genialny, Holmesie.

– Wiem.