Pooool-ska, mieszkam w Pooool-sce. A Polska będzie miała nowe logo. Zapewne już o nim słyszeliście. Zapewne już je widzieliście.
Logo jakie może być, każdy widzi. Ja może jednak nie o samym logo, tylko o dysonansie z nim związanym. I to wcale nie o dysonansie estetycznym – chodzi raczej o dysonans językowy.
Zaglądam na stronę Logo dla Polski i czytam listę organizatorów przedsięwzięcia. Nie budzi podejrzeń: Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, Krajowa Izba Gospodarcza, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej oraz Fundacja „Marka dla Polski”.
Czytam listę fundatorów. Otwierają ją „powiernicy znaku”: PKO Bank Polski i Totalizator Sportowy. Czuję się bardzo polsko-swojsko.
Następni w kolejności są „mecenasi znaku”: Grupa Adamed i Dentsu Aegis Network.
Coś zaczyna zgrzytać. Ale to dopiero początek. Peleton fundatorów tworzą firmy sklasyfikowane jako „opiekunowie znaku” i „przyjaciele znaku”. Wymienię ich prawie jednym tchem, w kolejności, w jakiej pojawiają się na stronie.
Isobar, McCann, DDB (akronim Doyle Bane Bernbach), MEC (wcześniej: Mediaedge:CIA), V&P (to z kolei Vision & People) , Saatchi&Saatchi, bna/ (skrót od Brand New Attitude), Arena.
Arena brzmi nawet swojsko, ale ma dopisek: Part of Havas Media Group.
Havas Media pojawia się zresztą jako następne, a kolejno idą Ars Thanea, Mediacom, Y&R, UVMW (z dopiskiem Design & Art Direction Experts), Starcom (z jeszcze dłuższym dopiskiem: Delivering Human Experiences via Space For Ideas), FCB Warsaw, Grey, K2, Brain, 180 + Jung v. Matt, Dragon Rouge, Fat Baby, LOWE Media (Lowe to nazwisko – Anglika), MEDIACAP (chciałbym wierzyć, że chodzi o swojskiego capa, ale nie ma złudzeń), TBWA (czyt. tibidabliuej), Walk i wreszcie Scholz & Friends Warszawa.
Bogu dzięki za tę Warszawę na koniec i Ka-Dwa w środku, ale i tak moje słowiańskie uszy padają pod naporem zmasowanego ataku mowy Szekspira. A właściwie mowy Davida Mackenzie Ogilvy.
Uszy padają, a serce łka. A może to już nie serce łka, ale my heart is weeping?
Logo Polski stworzył światowej klasy polski grafik, Jan…
Wróć. Wally Olins. Logo Polski stworzył Wally Olins. Jest ono wyrazem stworzonej specjalnie dla Polski koncepcji Creative Tension, jakże celnie opisującej to, co w słowiańskiej duszy gra.
I ja z tą ideą mam ochotę, aby spring into new! (bo jeszcze o tym nie wspominałem, ale spring into new to, ekhm, claim Polski)
Creative Tension. Wally Olins. Spring into new. Polska.
Polska? Naprawdę?
Ja wiem, że logo Polski ma służyć promocji Polski za granicą, gdzie spring into new czy creative tension będą zdecydowanie bardziej zrozumiałe niż cokolwiek, co moglibyśmy powiedzieć po polsku. Ale mimo wszystko jakoś dziwnie się czuję, kiedy dowiaduję się, że logo Polski ma darzyć przyjaźnią i obejmować opieką 26 przedsiębiorstw, z których zaledwie jedno ma polską nazwę.
Rodem z Himalajów co prawda, ale na bezrybiu i rak ryba.
A potem jakiś Wally Ollins i creative tension na dokładkę.
Honorowym patronem przedsięwzięcia jest Minister Spraw Zagranicznych. To oczywiście merytorycznie zrozumiałe, ale z drugiej wymownie wpisuje się w litanię słów, których związki z Polską są równie silne, jak związki z Polską Morgana Freemana. Może więc lepiej byłoby, gdyby sprawie patronował Minister Spraw Wewnętrznych?
***
Na szczęście – i tutaj pożegnajmy się z rozterkami językowymi – jeszcze Polska nie zginęła w potopie anglojęzycznych nazw. Bo Polski broni i Polskę reprezentuje sprężyna.
Dlaczego sprężyna?
źródło: Logodlapolski.pl
Pytanie to pada na stronie Logo dla Polski, i od razu też pada na nie odpowiedź: bo
symbolika sprężyny w pełni wyraża charakter i energię Polaków.
źródło: Logodlapolski.pl
Co prawda do tej pory myślałem, że jestem bardziej skomplikowany, ale okazuje się, że symbolika sprężyny w pełni oddaje mój charakter.
Nie cieszcie się. Wasz też.
***
Skłonny do romantycznych zrywów jak sprężyna. Nostalgiczny jak sprężyna.
Cholera, to ma sens!
***
Jeśli zaś chodzi o samo logo, to ja zdaję sobie sprawę, że ono jest dziełem znakomitego fachowca. Ja wiem, że tego logo nie mógłby stworzyć przeciętny 6-latek, chociaż wielu uważa, że przeciętny 6-latek zrobiłby to równie dobrze. Nie zrobiłby, naprawdę – nawet gdyby całe swoje dotychczasowe 6-letnie życie spędził w Akademii Sztuk Pięknych.
Ja wiem, że profesjonalny grafik zapewne doceniłby wyważone proporcje i lapidarne ujęcie tematu, a słowa ewentualnej krytyki mógłby zbyć słowami„wybacz, koleś, ale nie masz kompetencji, by to oceniać”. I miałby rację.
Więc gdy patrzę na to logo, to naprawdę rozumiem generała z filmu „Jaś Fasola: nadciąga totalny kataklizm”, który stwierdził, że nie widzi różnicy między obrazem Picassa i skutkami kolizji drogowej.