Fontanna młodości

mgielka_tn

To nie jest zwykła mgiełka. To…

Ja może wyjaśnię niemetroseksualnym facetom, którzy nie mieli jeszcze okazji zetknąć się z koncepcją mgiełki, że mgiełka to nie mała mgła. Mgiełka to woda w aerozolu, którą można sobie na przykład prysnąć w twarz, kiedy zrobi się naprawdę gorąco.

Ja wiem. Pryskanie w twarz, kiedy zrobi się gorąco, brzmi cokolwiek dwuznacznie.

W każdym razie mgiełka Apis to nie jest zwykła mgiełka. To 150 ml szczytowych osiągnieć biotechnologii.

Przede wszystkim, mgiełka Apis nie powstała ze zwykłej wody, ale z wody ekologicznej. Tak, tak – ekologicznej.

Ekologiczna woda to – jak mogę się jedynie domyślać, bo producent skąpi informacji – woda wyhodowana wyłącznie naturalnymi metodami, bez nawozów sztucznych. I nie myślcie proszę, że hodowla wody to pomysł absurdalny. Bynajmniej – woda w mgiełce Apis to ekologiczna woda z pomarańczy.

Nie, nie sok z pomarańczy. Woda z pomarańczy.

Woda ze źródełka albo ze studni to już przeżytek.

Woda ze źródełka albo ze studni to już przeżytek.

(Woda z pomarańczy to zapewne nie taka sobie zwykła woda – to może być woda z pamięcią, jak w lekach homeopatycznych.)

Ale to nie wszystko. W ekologicznej wodzie pływa ni mniej ni więcej, tylko jedna z największych nadziei współczesnej medycyny: komórki macierzyste.

Wyobrażacie sobie? Komórki macierzyste! Mityczna fontanna młodości, cudowne lekarstwo na wszelkie dolegliwości! Blask świeżości dla wysuszonej upałem skóry! Ba, skóry – przecież takiego potencjału szkoda nie wykorzystać dla bardziej ambitnych celów. Cierpiący na chorobę Alzheimera mogliby sobie aplikować naszpikowaną komórkami macierzystymi mgiełkę Apis bezpośrednio na otwarty mózg! Kulturyści na mięśnie! (Cherlawi intelektualiści zresztą również!) A alkoholicy na wątrobę!

Tyle dobra w jednej małej buteleczce… Miejmy tylko nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia wpisze mgiełkę na listę leków refundowanych.

Z mgiełką Apis jest tylko jeden mały problem  – komórki macierzyste, o których mowa na froncie opakowania, to – jak czytamy na jego rewersie – komórki pomarańczy.

Z pomarańczy... chyba jednak dalej będziemy musieli ukradkiem wynosić krew pępowinową z oddziałów położniczych...

Z pomarańczy… chyba jednak dalej będziemy musieli ukradkiem wynosić krew pępowinową z oddziałów położniczych…

I tu powstaje obawa: czy rozpylając sobie na twarzy mgiełkę, w której pływają komórki, z których teoretycznie może powstać dowolna część pomarańczy, na przykład pomarańczowa skórka, nie ryzykujemy przez przypadek wyhodowania sobie na twarzy cellulitu?