W związku z oddalająca się premierą DVD/Blu-Ray nowych Gwiezdnych Wojen, chciałbym…
Nie, nie pomyliłem się: oddalającą się premierą, a nie zbliżającą się – bo premiera „Przebudzenia Mocy” miała miejsce już 5 kwietnia, więc teraz już się oddała. Zbliża się co najwyżej polska premiera na tych nośnikach, przewidziana ponad dwa tygodnie później (21.04), niż premiera w cywilizowanym świecie.
W każdym razie, w związku z oddalającą się premierą nowych Gwiezdnych Wojen na DVD/Blu-Ray, chciałbym uchylić rąbka tajemnicy i ujawnić jeden z materiałów dodatkowych, jakie znajdziemy na tych nośnikach.
Ten materiał to skrócona wersja scenariusza „Przebudzenia mocy”. Jako pomoc wizualną, autorzy scenariusza, J.J. Abrams i Lawrence Kasdan, wykorzystali kadry z różnych – przypadkowych – filmów.
Zapraszam więc na seans.
Tymczasem w obozie gorszego/lepszego* sortu mieszkańców galaktyki…
(* niepotrzebne skreślić, wedle osobistych preferencji i upodobań)
***
Koniec filmu. Ciekawe, co będzie w kolejnym?
Tak. Jeśli ktokolwiek miałby teraz jakieś wątpliwości, chciałbym je rozwiać – to są nowe Gwiezdne Wojny.
***
Kevin Smith, entuzjastycznie recenzując „Przebudzenie Mocy”, zastrzegł, że widzowie mogą nie uwierzyć mu, że „Przebudzenie” jest dobrym filmem, gdyż kilkanaście lat wcześniej ten sam Kevin Smith wychwalał „Mroczne widmo”, które – jak wiadomo – nie spotkało się ze szczególnie ciepłym przyjęciem fanów Sagi.
Naprawdę, niepotrzebnie. Jak na moje, „Mroczne widmo” to całkiem dobre Gwiezdne Wojny. Moim zdaniem największą wadą tego filmu wcale nie jest głupi Jar-Jar, drewniany Anakin czy wywołujące konsternację midichloriany, tylko fakt, że rozpoczynał trylogię, w której każda kolejna część przynosiła nieliczne, ale coraz bardziej przykre sceny, wywołujące coraz większe niedowierzanie (czytaj: facepalm). Ich kulminacją był groteskowy finał Części III, w którym Obi-Wan sadzi Anakinowi komunały o zawiedzionej miłości zaraz po tym, jak odciął mu dwie nogi i rękę, po czym zostawia go płonącego żywcem.
„Mroczne widmo”, chociaż zbierało gorsze recenzje, niż „Przebudzenie Mocy”, jest moim zdaniem po prostu lepszym filmem. I niezależnie od tego, czy ktoś ocenia tę próbę za udaną czy nie, a samego Lucasa za zdolnego reżysera czy wręcz przeciwnie, w „Mrocznym widmie” Lucas przynajmniej próbował rozszerzyć świat filmowych Gwiezdnych Wojen.
Tymczasem nawet jeden z najmocniejszych punktów nowego filmu – czyli BB-8 – może być zwykłym kopiuj-wklej pierwszego pomysłu Ralpha McQuarrie na R2D2 do „Nowej nadziei”.
***
Tak czy inaczej, „Mroczne widmo” jest filmem, na który poszedłem do kina 4 razy (chociaż muszę przyznać, że za trzecim razem powodowała mną ciekawość, jak wypadł polski dubbing, a za czwartym – chęć wymazania z pamięci wrażenia po trzecim razie), a „Przebudzenie mocy” widziałem 2 razy. I już po kilku minutach drugiego razu, kiedy – późno, owszem – dotarło do mnie, jak bezczelną kalką jest ten film, zacząłem żałować, że kilka minut wcześniej kupiłem sobie taki nie-wiem-do-czego-ale-fajnie-wyglądający kubeł za paręnaście złotych.
I teraz zastanawiam się, czy rzeczywiście powinienem ten film kupować na płycie, mimo mojej miłości do wywiadów, dokumentów, szkiców i innych tego typu dodatków specjalnych, w które z pewnością będzie obfitowało domowe wydanie „Przebudzenia Mocy”.
W końcu to może podpadać pod art. 291 kodeksu karnego: nabycie towaru, o którym wiem, że jest kradziony.
Swoją drogą ciekawe, czy Lucas, sprzedawszy prawa do Star Wars Disney’owi, mógłby mimo wszystko oskarżyć twórców E7 o plagiat.
***
Oczywiście zdania co do tego, czy Moc faktycznie się przebudziła, mogą być podzielone. W końcu formuła remiksu nie musi przeszkadzać. Szczególnie, jeśli ktoś pielęgnuje w sobie wewnętrznego inżyniera Mamonia.
Ale jedno nie ulega żadnej dyskusji: jeśli Moc się obudziła, to obudziła się w Dniu Świstaka.
PS. Żeby nie było – zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem szczególnie oryginalny; tu na przykład utrzymany w podobnym klimacie filmik, a tu – obrazek. Zresztą, zarzucam plagiat Abramsowi, a przecież cały ten wpis jest graficzną kompilacją komentarzy, które na początku stycznia wrzucałem sfrustrowany w różnych miejscach sieci…