Nie ma chyba ludzi bardziej oddanych swojej pracy, niż pracownicy działów marketingu. Taki poeta na przykład pocierpi za miliony od 10:00 do 13:20 i ma fajrant. Prezes w spółce skarbu państwa cierpi za miliony nieco dłużej, bo i zaczyna już o 8:00, i na fajrant musi czekać do 16:00, ale fajrant wreszcie przychodzi.
A i te miliony, za które cierpi, to faktycznie są miliony. W dodatku to nasze miliony.
Na tym tle pracownicy działów marketingu są obrazem poświęcenia absolutnego: od pracy na rzecz swoich klientów nie mają ani chwili wytchnienia. O pracy myślą w pracy, w domu, w kinie, w toalecie, a nawet na pełnej adrenaliny wędrówce po stokach czynnego wulkanu.
Będąc bowiem świadkiem jednego z najbardziej fascynujących spektakli przyrody – erupcji wulkanu – pracownik działu marketingu ani przez chwilę nie zapomina o tym, kim jest. I tak, z twarzą smaganą porywistym wiatrem, wygrywającym w liściach drzew najpiękniejsze melodie, obserwując potok gorącej lawy rozcinającej monumentalne głazy, pracownik działu marketingu nie tylko obserwuje potok gorącej ławy, rozcinającej monumentalne głazy i słucha pięknych melodii, które wiatr gra w liściach drzew. Bynajmniej. On także – a może przede wszystkim – szuka inspiracji dla nowego produktu.
W podobnej sytuacji jakiegoś trzecioligowego artystę z podrzędnego studia animacji – takiego jak na przykład Pixar – stać byłoby co najwyżej na wymyślenie kretyńskiej historyjki o miłości dwóch wulkanów, opowiedzianej przy akompaniamencie równie idiotycznej pioseneczki. Prawdziwego artystę, artystę marketingu, połączenie delikatności i potęgi, połączenie ulotnej melodii porywistego wiatru w liściach drzew z majestatem potoku gorącej ławy, rozcinającej monumentalne głazy inspiruje do stworzenia produktu, będącego połączeniem równie egzotycznym i zaskakującym: wody z cukrem i sokiem jabłkowym.
Poważnie.
Tak, tak. Bez rozcinającej monumentalny głazy lawy i wiatru grającego w liściach drzew, napój Żywiec Zdrój Soczysty nigdy by nie powstał.
Teraz chyba rozumiecie, dlaczego markowe produkty – w tym nawet tak wydawałoby się technologicznie niewymagające, jak woda z sokiem – są zdecydowanie droższe od produktów niemarkowych.
Taki research po prostu musi kosztować.
Obrazek tytułowy to kadr z krótkometrażowego filmu „Lawa”, dostępnego jako dodatek na DVD/Blu-ray z pełnometrażową animacją „W głowie się nie mieści”. Jedno i drugie to tradycyjne Pixarowe mistrzostwo świata.