W Internecie zawrzało

czterdziesci_tn

W zasadzie powinienem się już przyzwyczaić, ale się nie przyzwyczaiłem i przez to jestem pod ogromnym wrażeniem. Jestem pod ogromnym wrażeniem reakcji, jakie wywołuje szykowna kobitka, przechadzająca się po przestronnym, ze smakiem urządzonym domu, wyznająca ze smutkiem, że nie zdążyła.

Powinienem się przyzwyczaić, że jak coś można nadinterpretować, to zostanie to nadinterpretowane, i jak można z czegoś zrobić chryję w Internecie, to chryja w Internecie będzie.

A oburzenie internautów to przecież poważna sprawa.

Czytaj dalej

Oh.

Nie wiem, czy powinienem się do tego przyznawać, ale Opel mi się kojarzy. No, może nie do końca tak, że mi się kojarzy sam z siebie – jakiś czas temu, przy okazji premiery modelu Adam, najpierw skojarzył się jednej z oddanych Czytelniczek Maltretingu, a ja jedynie te skojarzenia twórczo rozwinąłem. Efekt tego rozwijania pozwolę sobie przypomnieć poniżej, żeby nie przepadł bezpowrotnie w odmętach Facebooka, gdzie pierwotnie został opublikowany:

Nie jestem pewien, ale Adam chyba się nie przyjął.

Nie jestem pewien, ale Adam chyba się nie przyjął.

Zostawmy jednak archiwalia i przejdźmy do skojarzeń zdecydowanie świeższych i obyczajowo mniej ryzykownych. I w dodatku filmowych.

Tym razem skojarzyła mi się nowa reklama Opla Corsy, a skojarzyła mi się z… zresztą, sami zobaczcie:

Działowi marketingu Opla z pewnością się spodoba, prawda?

Sukces

Nestle Cornflakes beglutenoweDzisiejszy tekst nie powstałby, gdyby nie ludzkie dążenie do doskonałości. Gdyby nie właściwa naszemu gatunkowi wytrwałość w pokonywaniu przeciwności losu. Gdyby nie śmiałość, by zamierzać się na niemożliwe, i odwaga, by to osiągać.

I gdyby nie reklama telewizyjna, która przypomniała mi w ostatni weekend o paczce płatków kukurydzianych, które miesiąc wcześniej wprawiły mnie w pewne zakłopotanie.

Czytaj dalej

Co powie ryba

Lisner śledź w śmietanie jeszcze bez śmietany

Tę reklamę z pewnością znacie. Wieczór, ona i on. Oboje eleganccy, podczas eleganckiej kolacji w eleganckiej restauracji. On, otrzymawszy danie, protestuje: zamiast pieczeni szefa kuchni otrzymał śledzia, w dodatku w ordynarnym plastikowym kubełku – takim prosto z supermarketowej lodówki. Kelner obiecuje, że zaraz pojawi się szef kuchni.

I rzeczywiście: otwierają się drzwi (chociaż może lepszym słowem byłyby tutaj „wrota”) kuchni. W głębi pomieszczenia widać płomienie, które zdecydowanie wymknęły się spod kontroli. Na ich tle pojawia się szef kuchni, który z niepokojącym uśmiechem zmierza do stolika eleganckiej kierunku eleganckiej pary, by – rzuciwszy okiem na śledzia w ordynarnym plastikowym kubełku – zadać pytanie: „jak pieczeń?”.

Usłyszawszy w odpowiedzi „Pieczeń? Przecież to jest śledź!”, szef kuchni odpowiada głosem, w którym da się usłyszeć nutę zniecierpliwienia, a może nawet groźby: „Chce pan dyskutować z artystą?”.

Eleganckiej pary już więcej nie widzimy. Kolejne sekundy wypełniają sugestywne ujęcia krojonych z chirurgiczną precyzją to śledzia, to koperku.

Reklamę wieńczy kadr ze spokojnym i opanowanym szefem kuchni, szczerzącym zęby w niepokojącym uśmiechu.

Czytaj dalej