Cyfra plus

bioaron_tnSpotkaliście się może kiedyś z chorobą literkową? Choroba literkowa polega na tym, że ilekroć chory znajdzie coś, co da się przeczytać – czyta to. Diagnozowanie choroby literkowej było szczególnie łatwe za komuny: cierpiącego na chorobę literkową poznawało się po tym, że wyrzucenie śmieci zajmowało mu godzinę. To znaczy same śmieci wyrzucał w ciągu 3 minut, a przez kolejne 57 czytał gazety, którymi za komuny wykładało się kosz. Ta – jestem tak stary, że pamiętam komunę.

W kapitalizmie choroba literkowa nie jest już tak uciążliwa – ani tak łatwo diagnozowalna – gdyż do kosza ładuje się foliowy worek.

Piszę o tym, bo sam cierpię na blisko spokrewnioną z chorobą literkową chorobę cyferkową: kiedy widzę cyferki, nachodzi mnie przemożna chęć wyjaśnienia, co się za nimi kryje.

Na szczęście dla mnie mój przypadek jest dość lekki – przemożna chęć nachodzi mnie raczej rzadko. Ostatnio naszła mnie, kiedy zobaczyłem pewną reklamę.

Czytaj dalej

OK, więc jestem rozsądny

Volkswagen zachęca nas, by korzystać jedynie z oryginalnych części zamiennych:

volkswagen_czesci

Napis głosi: To, że coś działa, wcale nie znaczy, że jest naprawione. Oryginalne części Volkswagena.

 Zabawna reklama, nie?

Mam jednak taką wątpliwość. Dlaczego miałbym kupować części zamienne od tej samej firmy, która wyprodukowała części, które się właśnie rozpierdzieliły? 

Szeregowiec Odlot

odlot_tnPowiedzmy, że macie do zareklamowania lek dostępny bez recepty.  Powiedzmy, że wśród możliwych działań niepożądanych – wskazanych w jego ulotce – znajdują się: senność, zawroty głowy, nudności, wymioty, reakcje alergiczne (do wstrząsu anafilaktycznego włącznie), napady astmy oskrzelowej.

Oraz efekty uboczne tak rozrywkowe jak omamy.

Czytaj dalej

To helikopter odpada…

mercedes_mcgyver_tnMacGyver. Któż nie zna MacGyvera – faceta, który potrafi naprawić wszystko. Faceta, który z pudełka zapałek jest w stanie zrobić helikopter. Faceta, przy którym Adam Słodowy ze wstydem chowa swój legendarny wskaźnik i wychodzi z budynku tylnym wyjściem.

Faceta, który – gdyby żył 100 lat temu, był w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu i akurat miał ze sobą igłę i nitkę do załatania pewnej paskudnej dziury w kadłubie – zapewniłby happy end „Titanikowi” Jamesa Camerona.

Teraz po talenty MacGyvera sięgnęła branża motoryzacyjna.

Czytaj dalej