Gość, który stworzył tę reklamę chyba nigdy nie miał psa. Albo miał psa, ale sukę. Albo psa-impotenta.
Albo psa-przewodnika. To by go tłumaczyło.
Gość, który stworzył tę reklamę chyba nigdy nie miał psa. Albo miał psa, ale sukę. Albo psa-impotenta.
Albo psa-przewodnika. To by go tłumaczyło.
Ten wpis jest spóźniony o jakieś 3 miesiące. Ale też nie mógł powstać wcześniej, bo dopiero wczoraj srogie wiatry przygnały mnie do Certusa (taka klinika).
I – mówiąc prosto z mostu – wygląda na to, że Certus gotów jest poświęcić część swoich przychodów, abyśmy tylko Nowy Rok przywitali z rurą w dupie.
Wiedziony sezonową koniecznością, w weekend odwiedziłem z żoną i pociechą kilka sklepów, żeby kupić buty dla tej ostatniej. Zaczęliśmy od prawie lanserskich marek (przynajmniej jak na moje standardy), a skończyliśmy… Sami zobaczcie.
Zawsze myślałem, że „chwile, które łączą”, czyli hasło przewodnie T-Mobile, to tradycyjne marketingowe pustosłowie, mające swoim delikatnym ciepełkiem trącić nostalgiczną strunę w sercach przyszłych i obecnych klientów.
Kiedy jednak usłyszałem reklamę radiową mobilnego Internetu T-Mobile z wabikiem w postaci ultra-cienkiego notebooka za złotówkę, dostrzegłem głęboki biznesowy sens hasła „chwile, które łączą”.