Dla wyjaśnienia: dzieciom pomaga. Zmierzyć się z brutalną rzeczywistością mediów pomaga. Serwisy informacyjne, filmy, reklamy czy nawet kreskówki na kanale MiniMini wypełnione są obrazami ociekającymi krwią, brutalnością i przemocą. Możemy próbować chronić przed nimi naszych milusińskich, ale na dłuższą metę jest to niemożliwe. Czytaj dalej
Simplus się naraża. Na ekskomunikę.
Chłopaki z marketingu Simplusa jedną ze swoją najnowszych reklam telewizyjnych wpisują się w prężny nurt maltretingu okulistycznego. W reklamie usługi „Pół na pół” popisują się znajomością dwóch najbardziej efektywnych zdobyczy tego nurtu: czcionką, która byłaby czytelna dopiero na ekranie IMAX-owych rozmiarów, oraz ultra-krótkim czasem wyświetlania niewygodnego komunikatu. Dodają też coś od siebie, obracając rzeczony komunikat o 90 stopni. Zapewne po to, aby desperaci usiłujący go jednak przeczytać, skręcili sobie kark.
Najbardziej przygnębiający zawód świata
Przedstawiciele branży reklamowej to bez wątpienia najdotkliwiej nękana depresjami grupa zawodowa. I nic dziwnego. Efekty ich pracy, poza nimi samymi, mało kto chce oglądać.
Maile pełne niespodzianek
Niedawno dostałem maila od mleka w proszku. Naprawdę.
Mleko nazywa się Bebilon i przypuszczam, że skoro jest na tyle cwane, aby wysłać maile, to zapewne zostało ono skolonizowane przez słynne inteligentne molekuły, znane na przykład z oleju silnikowego Castrol Magnatec.
Inteligencja Bebilonu, jakkolwiek imponująca jak na mleko w proszku, ma jednak swoje słabe punkty. Otóż mleko w proszku zwraca się do mnie per… „mamo”:
Niewykluczone jednak, że mleko w proszku nazywające mnie „mamą” to przejaw zjawiska znanego w psychologii jako imprinting (trudne, zamorskie słowo, tłumaczone na nasze chyba jako „wdrukowywanie”). Jako że taki ze mnie psycholog jak z koziej dupy trąbka, nie będę się silił na definicję tego zjawiska. Jednak aby ułatwić zrozumienie jak się ma imprinting do mleka w proszku powiem, że – nieco upraszczając – jednym z przejawów tego zjawiska jest fakt, niektóre gatunki ptaków uznają za matkę pierwszy poruszający się obiekt, jaki widzą po wykluciu. Jednego z najbardziej okrutnych sposobów wykorzystania imprintingu dostarczył nam niejaki Konrad Lorenz. Udało mu się przekonać świeżo wyklute gęsi, że ich matką są… buty Lorenza.