Po latach opalania swojej centrali węglem, francuski gigant bankowości, Credit Agricole, obwieszcza światu, że przestaje być ciężarem dla środowiska naturalnego i przechodzi na centralne ogrzewanie w wersji eko:
Tak sobie przynajmniej tłumaczę hasłoIt’s time for green banking.
PS. Kiedyś obiecałem sobie, że nawet o głupich reklamach nie będę pisał wprost, że są głupie. Kogo ja próbowałem oszukać?
Powiedzcie mi więc: co w tej beznadziejnej popelinie robi Sean Connery?!
Dzisiejszego wpisu zapewne by nie było, gdyby nie to, że w czwartek obejrzałem drugą część „Sprzedawców” Kevina Smitha. Przypuszczam, że właśnie pod wpływem tego filmu, oraz – co jest akurat pewne – pod wpływem dwóch browarów i paru drinków, reklama Prostalongu Complex nasunęła mi nieco radykalne obyczajowo skojarzenia.
W pełnym blichtru, seksu i śmiertelnych pułapek światku marketingowców dotkliwy cios w morale (czyli w jajca u facetów, a u kobitek… no nie wiem w co, pewnie w cycki) może przyjść z najmniej spodziewanej strony.
Alior w nowej reklamie twierdzi, że jak otworzę sobie u nich konto, to nie muszę się obawiać, że mi się benzyna skończy. W razie czego Alior mi tę benzynę dostarczy.
Ja wiem, że reklama zakłada pewną umowność przekazu, ale… Mam nieodparte przeczucie, że fakt, iż gość w meloniku dostarcza tę benzynę na piechotę, jest wskazówką co do czasu oczekiwania na „pomocnego fachowca” z Aliora.
PS. A w ogóle po cholerę mu parasol na środku pustyni? Nie lepiej było wziąć drugi baniak benzyny?
PS2. Alior co prawda zachowuje pozory uczciwości, przyznając w reklamie (tylko na planszy i mniejszą czcionką, ale zawsze to coś), że to „darmowe konto” kosztuje 5 zł miesięcznie – za używanie karty. Nie wspomina już jednak o tym, że opłata w tej wysokości pobierana jest wtedy, kiedy spełni się dodatkowe warunki (np. odpowiednie wpływy na konto). W przeciwnym wypadku karta będzie kosztować 9 zł, no i o pomocy „pomocnych fachowców” też można zapomnieć. Nawet na piechotę się nie doczłapią.