Dzisiejszy wpis zawdzięczamy osobie, przy której blaknie moja, ocierająca się momentami o paranoję, troska o prywatność i anonimowość: nie dość, że ów tajemniczy dobroczyńca-donosiciel cynk o produkcie podesłał mi pod pseudonimem, to jeszcze zastrzegł, aby go nie podawać.
Na szczęście bohater dzisiejszego wpisu występuje już całkiem jawnie. I pod nazwiskiem, mimo że to kiełbasa. A właściwie trzy kiełbasy. A właściwie… zresztą, sami zobaczcie.