Może tak zamiast sprawdzać reklamy banków, lepiej najpierw sprawdzić własne?
Może tak zamiast sprawdzać reklamy banków, lepiej najpierw sprawdzić własne?
Niedawno dostałem maila od mleka w proszku. Naprawdę.
Mleko nazywa się Bebilon i przypuszczam, że skoro jest na tyle cwane, aby wysłać maile, to zapewne zostało ono skolonizowane przez słynne inteligentne molekuły, znane na przykład z oleju silnikowego Castrol Magnatec.
Inteligencja Bebilonu, jakkolwiek imponująca jak na mleko w proszku, ma jednak swoje słabe punkty. Otóż mleko w proszku zwraca się do mnie per… „mamo”:
Niewykluczone jednak, że mleko w proszku nazywające mnie „mamą” to przejaw zjawiska znanego w psychologii jako imprinting (trudne, zamorskie słowo, tłumaczone na nasze chyba jako „wdrukowywanie”). Jako że taki ze mnie psycholog jak z koziej dupy trąbka, nie będę się silił na definicję tego zjawiska. Jednak aby ułatwić zrozumienie jak się ma imprinting do mleka w proszku powiem, że – nieco upraszczając – jednym z przejawów tego zjawiska jest fakt, niektóre gatunki ptaków uznają za matkę pierwszy poruszający się obiekt, jaki widzą po wykluciu. Jednego z najbardziej okrutnych sposobów wykorzystania imprintingu dostarczył nam niejaki Konrad Lorenz. Udało mu się przekonać świeżo wyklute gęsi, że ich matką są… buty Lorenza.
Aviva zasypuje mnie ostatnio setkami maili reklamowych, próbując nakłonić mnie do kupna OC i AC. Z początku traktowałem ten mailowy potop jako wyrzucanie pieniędzy w błoto, z czasem jednak zacząłem dostrzegać błysk geniuszu. I rzeczywiście – finał akcji był przeżyciem niemal duchowym!