Poniższy tekst to kopia dwóch facebookowych notek poświęconych rozkoszom degustacji win ze sklepów niekoniecznie będących mekką miłośników tego trunku. Pomyślałem sobie, że wrzucę je i tutaj, na wypadek gdyby niejaki Zuckerberg zechciał się kiedyś na mnie wypiąć i puścić facebookowy profil maltretingu z dymem. Poza tym wymyśliłem sobie dwuodcinkową trylogię poświęconą winu, a nie mam innego materiału na część pierwszą.
Jeśli nie śledzicie mnie na Facebooku, a chcecie dowiedzieć się, jak przeżyłem alkoholizację tanimi wińskami z Lidla i Tesco, to sru. Czytaj dalej