Przenikliwy ziąb wnikał pod kurtkę wraz z zabłąkanymi kropelkami deszczu, gdy wysłany na straceńczą misję przez kobietę mego życia, przedzierałem się przez ponury, styczniowy wieczór, by postawić stopę w miejscu, w którym nie postawił jej żaden mężczyzna.
Przed regałem z kremami do twarzy w lokalnym hipermarkecie.