Przy okazji kolejnych wyborów – prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych – niezliczone autorytety wylewają hektolitry łez, lamentując nad rozpaczliwie niskim poziomem zainteresowania Polaków tym, kto w ich imieniu będzie sprawował władzę.
Tymczasem rozwiązanie problemu niskiej frekwencji wyborczej jest banalnie proste: wystarczy kazać obywatelom płacić za możliwość oddania głosu.
I żeby uniknąć niejasności związanej z pewną dwuznacznością sformułowania „kazać obywatelom płacić” – to obywatele mieliby płacić, a nie obywatelom miano by płacić.