Właściwie ten tekst jest bez sensu. Kiedy ludzie, którzy nas rzekomo reprezentują, prowadzeni przez faceta szefującego partii mającej w nazwie słowo „obywatelska” ostentacyjnie pokazali, jak bez znaczenia jest dla nich głos miliona Polaków, dałem upust swojej frustracji i bezsilności wobec arogancji władzy. Arogancji, którą znam aż za dobrze – bo każdy, ale to absolutnie każdy kolejny szef rządu w końcu w nią wpadał.
Może z wyjątkiem pewnego starszego pana, którego głos już dawno przestał być słyszalny, a jeszcze wcześniej – słuchany. A teraz – kiedy już nie żyje – wszyscy twierdzą, że zawsze go głęboko szanowali.
Niesamowite jak łatwo jest szanować człowieka za jego zdanie, jeśli z tym zdaniem kompletnie nie trzeba się liczyć.