Przeraża mnie ta inwazja 3D. Wszystko teraz jest 3D. Kino 3D. Telewizory 3D. Puzzle 3D. Tusz do rzęs 3D. Kosmetyki wyszczuplające 3D.
Wydawałoby się, że zęby od D dzieli wystarczająco bezpieczna odległość, ale pasta do zębów 3D też jest.
Przeraża mnie ta inwazja 3D. Wszystko teraz jest 3D. Kino 3D. Telewizory 3D. Puzzle 3D. Tusz do rzęs 3D. Kosmetyki wyszczuplające 3D.
Wydawałoby się, że zęby od D dzieli wystarczająco bezpieczna odległość, ale pasta do zębów 3D też jest.
W dobrym marketingu wszystko powinno trzymać się kupy. Produkt (jakość, nazwa, opakowanie), jego cena, dostępność (albo i niedostępność) w sklepach, reklama albo jej brak – wszystkie te elementy powinny pasować do siebie, a do tego odpowiadać na potrzeby klienta, któremu nasz produkt chcemy sprzedać.
Postulat trzymania się kupy jest szczególnie prawdziwy w przypadku papieru toaletowego.
Pod facebookową zajawką ostatniego tekstu, poświęconego Świętom ze Stoperanem, pojawił się komentarz, dzięki któremu dowiedziałem się o nowym leku:
Nifuroksazyd. Przepisanie jego nazwy zajęło mi pół godziny. Przeczytać jej do teraz nie potrafię. Jak się dowiedziałem, jest to preparat na biegunkę.
Szczerze mówiąc, jakoś nie wyobrażam sobie, żeby klient apteki, będąc w stanie hmmm… wyższej konieczności, był w stanie tę nazwę wymówić…
– Poproszę Nifuksryaz… Niksyfu…
– Tak?
– Niksyfur… Nifokaryz… o rany, już nie mogę…
– Proszę mówić wyraźniej, o jaki lek Panu chodzi…
– Poproszę Nifiraks… o rany, nie…
– No niech Pan wreszcie wygęga!
– Nie, już nic. Tylko jakąś szmatę do wytarcia podłogi poproszę…
No dobra, jedną.