Jakieś trzy tygodnie zakończyli swoje triumfalne, jednokoncertowe tournée po Polsce Guns N’Roses (właściwie to chyba bardziej adekwatne byłoby GunsTM N’Roses®), czas więc najwyższy na maltretingową relację z berlińskiego koncertu sprzed ponad miesiąca. Koncertu Slasha, ma się rozumieć.
Tych, którzy szukają wrażeń z pogranicza marketingu i rozboju w biały dzień, uspakajam – takowe jak najbardziej się pojawią.
Tych, którzy na słowo „Slash” reagują – podobnie jak ja – natychmiastowym zapomnieniem o problemach życia doczesnego, uspakajam – na relację czysto artystyczną także znajdzie się miejsce.
I będzie to nawet miejsce audiowizualne, bo mimo że nagłośnienie i oświetlenie na koncertach bywają ekstremalne, to miewająca ostatnio chwile uciążliwej słabości idiot-kamera od Panasonica dała sobie radę zadziwiająco dobrze.