No dobra, jestem w kropce. Że Joannie Krupie bywa z polszczyzną nie po drodze, to mniej więcej wiadomo. Jednak ze sposobu, w jaki kaleczy ojczystą mowę Chopina, Kopernika i jeszcze paru importowanych Polaków, wynika, że językiem zamorskim włada zdecydowanie lepiej. Być może jest to jednak wielkomiejska odmiana języka zamorskiego, a nie odmiana rustykalna.
Bo jeśli byłaby to odmiana rustykalna, albo chociaż miejska zamorszczyzna sprzed jakichś 30 lat, kiedy mleko uzyskiwało się metodą zbliżoną do naturalnej, a nie przez Internet, to pani Joanna chyba zwróciłaby uwagę chłopakom od lodów Koral, że słowo milker nie znaczy nawet „mleczarz”, tylko…